Nazywasz drzewo, dziewczyno.
I drzewo, powoli, rośnie,
wysokie olśnienie,
póki nie zazieleni się nasze spojrzenie.
Nazywasz niebo, dziewczyno.
I chmury walczą z wiatrem
i staje się przestrzeń
przezroczystym polem bitewnym.
Nazywasz wodę, dziewczyno.
I woda bije, nie wiem gdzie,
lśni na liściach, mówi pośród kamieni
i w wilgotne opary nas przemienia.
Nie mówisz nic, dziewczyno.
I żółta fala,
przypływ słońca,
na swojej grzywie nas unosi,
po czterech widnokresach nas rozprasza
i zwraca nas, nietkniętych,
w środek dnia, do nas samych.
I drzewo, powoli, rośnie,
wysokie olśnienie,
póki nie zazieleni się nasze spojrzenie.
Nazywasz niebo, dziewczyno.
I chmury walczą z wiatrem
i staje się przestrzeń
przezroczystym polem bitewnym.
Nazywasz wodę, dziewczyno.
I woda bije, nie wiem gdzie,
lśni na liściach, mówi pośród kamieni
i w wilgotne opary nas przemienia.
Nie mówisz nic, dziewczyno.
I żółta fala,
przypływ słońca,
na swojej grzywie nas unosi,
po czterech widnokresach nas rozprasza
i zwraca nas, nietkniętych,
w środek dnia, do nas samych.