Bijcie, gorące prośby, w serce głuche,
Walcie w słup lodu, co skuł litość wszelką!
Jeśli niebo próśb śmiertelnych słucha,
Niech śmierc lub łaska kres położą mękom.
Idźcie, najtkliwsze myśli, by wyrazić
To, czego wzrok jej nie umie zobaczyć.
Gdy mnie znów srogość jej lub los porazi,
Będę znał prawdę: kochać mnie nie raczy.
Powiedzcie, chociaz może nieudolnie,
Że bruzd mi czoło zorały tysiące,
Gdy u niej czoło jasne, od trosk wolne.
Idźcie spokojnie, bo miłość jest z wami.
Los się uśmiecha znów, a moje słońce
Wróży niechybną pogodę blaskami.
(tłum. Jalu Kurek)
Walcie w słup lodu, co skuł litość wszelką!
Jeśli niebo próśb śmiertelnych słucha,
Niech śmierc lub łaska kres położą mękom.
Idźcie, najtkliwsze myśli, by wyrazić
To, czego wzrok jej nie umie zobaczyć.
Gdy mnie znów srogość jej lub los porazi,
Będę znał prawdę: kochać mnie nie raczy.
Powiedzcie, chociaz może nieudolnie,
Że bruzd mi czoło zorały tysiące,
Gdy u niej czoło jasne, od trosk wolne.
Idźcie spokojnie, bo miłość jest z wami.
Los się uśmiecha znów, a moje słońce
Wróży niechybną pogodę blaskami.
(tłum. Jalu Kurek)