MIŁOŚĆ O ZMIERZCHU
Przyznaj się
Ile razy liczyłeś
Spadające gwiazdy I
Czy pomyślałeś, Że
W tym oczekiwaniu, Jest coś Z
Marzeń o przyszłości świata? Bo
Nawet jeśli utopisz W
Modlitewnym ogniu dym wspomnień,
Lęk albo radość przerodzą się w emocje, I
Zaniknie Coś o czym
Wiedziałeś Od
Zawsze.
Więc nie oczekujesz zmierzchu
Tylko wypatruj słońca póki
Trwa dzień.
JESTEŚ
Jesteś bezradny Jak
Śmieć na ulicy, jak garnek na płocie
Pusty odwrócony,
Dźwięczący Na wiatr, Bo
Cóż Ci po glinie wypalonej
W owalnym kształcie Bytu?
Cóż Ci po zaklęciach skoro I
Tak musisz połknąć tę żabę codzienności.
Szkoda ,że nie zmienia się ONA w królewnę
Albo kopciuszka, któremu zamieniłbyś
Bucik a w marzeniach byłbyś królewiczem.
Nie bądź chłopcem z reklamy, mugolem Czy
Niewolnikiem marihuanowego peta, gestu pokolenia,
Które nie cieszy się z uśmiechu,
Deszczu, śniegu, ze spaceru z pieskiem
Obsikującym drzewo. A szkoda?
I... może warto.
LIST DO Marii SZ.
(pisującej wiersze na plazy)
Wczoraj przeczytałem Pani wiersze.
Niezgrabnej Pani w słusznym wieku,
Której pękata sylwetka
Jak gliniany garnek Na płocie
Nie budziła refleksji.
Ale wiersze pisze Pani takie,
Co to parzą jak rozżarzony węgiel
Rozpalonego kominka.
Morski wiatr, który w nich hula,
Po kamykach Samotności,
A potem wrzeszczy
Zadziwieniem mew kąpiących skrzydła
W kroplach Bałtyku, dotyka ciszy
Jak fale mgły.
Wisława Sz. oddalona o Kraków
Znaczy Ziarenkiem piasku drobną postać
O nie skrystalizowanej duszy
Na zamarzniętej szybie bulaju.
Uwiera ono powiekę, Ale
Może łza Noblistki potrafi ją zabrać z nurtem
Schodzącej lawiny wzruszeń I
Znieczulić?
P.S. Co Pani o tym mysli?
Przyznaj się
Ile razy liczyłeś
Spadające gwiazdy I
Czy pomyślałeś, Że
W tym oczekiwaniu, Jest coś Z
Marzeń o przyszłości świata? Bo
Nawet jeśli utopisz W
Modlitewnym ogniu dym wspomnień,
Lęk albo radość przerodzą się w emocje, I
Zaniknie Coś o czym
Wiedziałeś Od
Zawsze.
Więc nie oczekujesz zmierzchu
Tylko wypatruj słońca póki
Trwa dzień.
JESTEŚ
Jesteś bezradny Jak
Śmieć na ulicy, jak garnek na płocie
Pusty odwrócony,
Dźwięczący Na wiatr, Bo
Cóż Ci po glinie wypalonej
W owalnym kształcie Bytu?
Cóż Ci po zaklęciach skoro I
Tak musisz połknąć tę żabę codzienności.
Szkoda ,że nie zmienia się ONA w królewnę
Albo kopciuszka, któremu zamieniłbyś
Bucik a w marzeniach byłbyś królewiczem.
Nie bądź chłopcem z reklamy, mugolem Czy
Niewolnikiem marihuanowego peta, gestu pokolenia,
Które nie cieszy się z uśmiechu,
Deszczu, śniegu, ze spaceru z pieskiem
Obsikującym drzewo. A szkoda?
I... może warto.
LIST DO Marii SZ.
(pisującej wiersze na plazy)
Wczoraj przeczytałem Pani wiersze.
Niezgrabnej Pani w słusznym wieku,
Której pękata sylwetka
Jak gliniany garnek Na płocie
Nie budziła refleksji.
Ale wiersze pisze Pani takie,
Co to parzą jak rozżarzony węgiel
Rozpalonego kominka.
Morski wiatr, który w nich hula,
Po kamykach Samotności,
A potem wrzeszczy
Zadziwieniem mew kąpiących skrzydła
W kroplach Bałtyku, dotyka ciszy
Jak fale mgły.
Wisława Sz. oddalona o Kraków
Znaczy Ziarenkiem piasku drobną postać
O nie skrystalizowanej duszy
Na zamarzniętej szybie bulaju.
Uwiera ono powiekę, Ale
Może łza Noblistki potrafi ją zabrać z nurtem
Schodzącej lawiny wzruszeń I
Znieczulić?
P.S. Co Pani o tym mysli?