Zamach

Nowara Lesław

Lesław Nowara

Zamach


Około piętnastej z balkonu pierwszego piętra przyjmuję codzienną manifestację
mieszkańców, moje miasto czołga się po ulicy,
włochaty tłum pełznie po chodnikach, a samochody cały czas pracują
na wolnych obrotach, z zapalonymi światłami,  mając wszystkie opuszczone aż do łokci szyby.

Pod sklepem z bielizną dwie dziewczyny
ze słuchawkami wetkniętymi do uszu wyglądają na agentki ochrony.

Funkcjonariusze z wypchanymi jak brzuchy teczkami,
skutecznie spychają na jezdnię
kobiety samotne które noszą jeszcze widoczne ślady po przejściach
dla pieszych.
Swobodnie przechodzą tylko
mężczyźni prowadzący swoje kobiety na pasach.

Dzieci przebiegają na ogół spokojnie
Ale wystarczy, że któreś wzniesie  okrzyk albo mi pomacha
a wtedy głowy niebezpiecznie wykręcają się
twarzami do mnie, i przymrużając oczy
zamieniają się w kocie łby

Nie wygląda to jeszcze
na zamach, ale
na wszelki wypadek głośno pociągam
nosem, udając katar,
i wyciągam z kieszeni
zmiętą, białą chusteczkę, w każdej chwili
gotów, aby nią zamachać.

 

 

 

 

 


Inne teksty autora

Nowara Lesław