przerwy między słowami
słodko kończą na dnie filiżanki czarnej kawy
porcelanowe niewypowiedzenia dźwięczą obietnicą
poranek dopasowuje trzewiki
wschodząc zielonym pojęciem
nutą tak lekko drżącą na końcach pajęczyn nadziei
jakby między horyzontem a ścieżką polną
nie było żadnej różnicy
nie ma
bo wypatrywanego nigdy dosyć i niestatystycznie
wpisuję się w teraz
indywidualnym tokiem odczuwania
improwizuję bawiąc się życiem
a może snem więc
będę wierzyć śniąc
że płatki śniegu na wilgotnej czarnej gałęzi
twój pocałunek na ustach
nie są kamieniem węgielnym
milczenia
nie ma po co dywagować i rozwodzić się nad skrzywionym jak obcas damskiego pantofla "i", kursywami... za to fajnie, że niektórym tych kilkanaście słów "zagrało" w wyobraźni i na werbelku wrażliwości. i o to mi w sumie chodziło ))
dzięki za komenty.
"bo wypatrywanego nigdy dosyć" - mocny wers
do K-wa jedziemy chyba , jeśli uda nam się zebrać znowu silną grupę pod wezwaniem :)