trzy ptaki oderwały się od wnętrzności zegara
jeden po każdym ciosie w trzewia harmonii
i chłopiec z oszpeconą twarzą
przez chwilę śledził gołębie wzrokiem
przepychany z kieszeniami pełnymi kasztanów –
wszędzie zostawiał te kasztany –
jak na fali wznosił się i opadał
a sól mrużyła oczy wciskała za kołnierz
- włosy piękne czerwone czapka śmieszna głupiec głupiec
idiota z barkami na całą szerokość para otulona kobieta bez ciepła
żebrak znowu w tej puchowej kurtce bezdomny
wszyscy mają swój dom on jest tym domem jest miasto -
bezczelny też patrzy się w oczy
masz może coś dla biednych dzieci każda złotówka
nie mam złotówki na biedne dzieci
masz może coś dla biednych dzieci każda
ciągły szum wszystko piszczy trzeszczy gra szumi mówi wszystko spokój!
jazda! samochody autobusy między jednym przystankiem a
płyną zawsze nic nie powstrzyma nałóg i
drobne przystanięcie pod filarem niech nikt nie poprosi o papierosa już
i jeszcze szybciej choć dokładnie tak samo
pajac wymachujący czapkami świętego mikołaja
święty mikołaj wymachujący z reklamą w klapie
jak ten proszący drożdżówkę gdy kupowałem śniadanie
obserwowany szczegół budzi odrazę nostalgię
wszystko budzi licho tylko nie emocje zrastają się w ciągłe
przyśpieszenie pulsu w irytacji i nerwowości
która być może jest tylko strachem
tak jak się sprawdza godzinę on teraz wyczekuje reakcji
wszystkiego wszystko jest jednością ruchy
tysiącem uaktualnianych schematów cały
tłum jest szklanką wody bez cienia smaku
pozwala padać śnieg sól pod stopami na stopach
na palcach zimna krew w obliczu nadchodzącej zadymy
poci się a wszyscy widzą blizny na przedramionach
na pewno przechodzą obok pełni współczucia dlatego nie patrzą
kordony policji kordynują odruchy
biegnąc po okręgach gubią rękawiczki i przeczesują tłuste włosy
przemykani poboczami chodników zbyt pijani zbyt trzeźwi
ich bogowie nie biją silniejszych
hej masz może ogień słucham? masz może ogień
tak mam ogień a papierosa? mam ogień papierosa nie mam
już daję nie masz papierosa? nie mam ogień
proszę gdzie cholera a tutaj proszę płomień
uderzony w twarz wymiotuje dławi się walczy ucieka
za skrawek rękawa ucieka ponownie wilki!
stadem zacietrzewieni bóg wie czym rwą wyrywają topią kły!
wzniesione toną poświatą w biały dzień i przez chwilę jest po prostu ciemno
bieg żartem zamiast na czerwonym dywanie na śniegu pozwala
odciskom perforacji zogniskować nazwę firmy na pięciu tysiącach powierzchni
a każda krzyczy szybciej! szybciej! i szum nawarstwionych głosów
znów jak fale oblewa i zlewa się w wolniej! wolniej! tym tysiącem gardeł
i jest bezpiecznie nie znajdziesz swego miejsca dziecinko
co cię nie zabija nie wzmacnia tylko przenikliwymi ukłuciami igły
zadaje ból przytrzaskuje palce drzwiami taksówek nawet nie musisz
uciekać wszędzie będzie tak samo przy kominku uciekać będziesz tak samo
każde uderzenie w bolące kolano krzywy krok przypomni jak
chodził będziesz na zasadzie odruchów kija i marchewki
gdy za każdym razem wyciągniesz będzie kij gdy staniesz
będzie kij gdy uderzysz będzie kij gdy zapytasz kij
chłopiec z oszpeconą twarzą
nie ma przy płaszczu guzika
i kieszenie pełne kasztanów
które ściska gdy zaczynają krzyczeć
kasztany
nF
nF
Wiersz
·
3 grudnia 2007
tylko wydaje mi się, że powinieneś napisać "o" drożdżówkę. ?
@estel - tak powinno być napisane, zrobiłem skrót myślowy
Wiersz - jako taki - pozbawiony jest konkretnej wypowiedzi. Jeśli taka interpretacja pomaga Ci go "zaakceptować", proszę bardzo. Mogę w tajemnicy powiedzieć, że tak czytam część swoich tekstów, ale nie jestem dobrym aktorem. Choć tego tekstu chyba nie czytałem, nie przypominam sobie w każdym razie.
Spróbuję potem
niegramatyczne użycie zaimka "się" (bezczelny też patrzy się w oczy - sam sobie?), fatalnie brzmi "przystanięcie" - aż zgrzyta w uchu i nie jest to udany neologizm (jest za to zatrzymanie).
Całość tekstu ma sens i "robi wrażenie" tylko w tym przypadku, jeśli czytamy go jako próbę zapisu rozpędzonego pulsu miasta, zwariowanego, poszarpanego i pełnego chaosu, ale.. nie wiem, jak pozostałych czytelników - mnie ten tekst zmęczył - przede wszystkim z powodu rozłożenia treści, braku rozłożenia akcentów znaczeniowych. Zamysł bowiem jest czytelny, o czym wspomniałam powyżej, natomiast to, w jakiej formie pomysł został zaserwowany - to już u mnie uznania nie znalazło. I tak sobie myślę, że bardzo niekonsekwentne jest zastosowanie w szczątkowej formie znaków interpunkcyjnych - pytajników, wykrzykników i pauz Bo jakie jest uzasadnienie ich użycia, jeśli cały tekst jest wyrzucony na "jednym oddechu" niczym solidny paw po karuzeli?
W sumie - jeden wielki eksperyment. Męczący niestety.
@atarakcja - I znowu muszę robić to samo: dwa pierwsze zaimki wskazujące spełniają swoją funkcję, tym tysiącem to przede wszystkim aliteracja, "patrzeć się" = "patrzeć" (vide mistyczny słownik języka polskiego). To, że "przystanięcie" powoduje zatrzymanie jest dobre. Interpunkcja wprowadza intonację na słowach przed znakiem interpunkcyjnych.
Eksperyment? Tak!