w nozdrzach drażni swąd spalonych słów
którymi karmisz w każdy niedzielny poranek
zestrzelone ptaki. wiedzione instynktem przetrwania
wydziobują dawne echa serca jakby chciały
ostatnim tchnieniem utwierdzić własną przelotność.
jątrzysz poczucie niewinności wycinając kłamliwe
runy na pniu wykarczowanego drzewa
które nigdy nie tuliło gniazd.
ale wiesz. reszta bardzo plastycznie, obrazowo.
runy'
To mi się bardzo podoba.
Szczególnie te 'runy' :)
nie potrafię się niczego czepić