jawiła się
kościstą staruchą bez seksualności
kapturem okryta
z ironicznym uśmiechem - już czas
nie pachniała frezjami
a szpitalnym fetorem
przynosiła ulgę cierpiętnikom bez nadziei - umarła (nie)ostatnia
panicznym strachem żywych
niewiernością kochanki
zaskakiwała ostatecznym uniesieniem
była piękna czasami
(nie)kończąca się droga
Latte
Latte
Wiersz
·
14 marca 2008
kurcze, mi w tym miejscu nie gra cos:
"kapturem okryta
oczodołami zapadniętymi
ironicznym uśmiechem "
bo jak zaczynasz od okrycia tego to się dalej zdaje że ona tymi oczodołami też okryta i uśmiechem... może by tak z kolejnością wersów pokombinować coś, hmm?
ostatnie zdanie fajnie z tą kursywą :)
a jeśli o treść idzie, to cielę zielone rację ma, to wygląda jakby oczodoły były zapadnięte ironicznym uśmiechem.
Ale całość generalnie OK
lecz piękna nie będzie.. nie!
ładnie tworzysz klimat.. ech zadumałem się..
chciałbym śmierci jakiejś takiej nie kostuchowatej.. usmiechnietej...
o. no. teraz to tak. i Ci powiem, że o niebo lepiej tej śmierci bez tych oczodołów :)
przez oszronione okienko do drewnianego domku na wsi zaglada śmierć .
przy stole siedzi starowinka z dziadziusiem i ich wnuczka kilkuletnia zajadająca zupke mleczną . Jadzia bo tak ma na imie zaglada w okienko . Babcia mówi do dziadka :
wiesz Onufry - tyle lat przeżyliśmy razem , tyle dobrego i złego . nasz czas dobiega . Ale Jadzia to wszystko ma dopiero przed sobą .
na to śmierć puka w szybke i mówi :
jedz Jadziu melcię , jedz maleńka , a zaraz później pójdziemy sobie pa pa .
fajny Twój wierszyk .