jawiła się
kościstą staruchą bez seksualności
kapturem okryta
z ironicznym uśmiechem - już czas
nie pachniała frezjami
a szpitalnym fetorem
przynosiła ulgę cierpiętnikom bez nadziei - umarła (nie)ostatnia
panicznym strachem żywych
niewiernością kochanki
zaskakiwała ostatecznym uniesieniem
była piękna czasami
(nie)kończąca się droga
Latte
Latte
Wiersz
·
14 marca 2008
"zaskakiwała ostatecznym uniesieniem
prowadząc na drugą stronę życia"
na moje oko wystarczyłoby
"zaskakiwała ostatecznym uniesieniem"
ale to drobny szczegół:)
postaram się tego jakoś użyć:D
przez oszronione okienko do drewnianego domku na wsi zaglada śmierć .
przy stole siedzi starowinka z dziadziusiem i ich wnuczka kilkuletnia zajadająca zupke mleczną . Jadzia bo tak ma na imie zaglada w okienko . Babcia mówi do dziadka :
wiesz Onufry - tyle lat przeżyliśmy razem , tyle dobrego i złego . nasz czas dobiega . Ale Jadzia to wszystko ma dopiero przed sobą .
na to śmierć puka w szybke i mówi :
jedz Jadziu melcię , jedz maleńka , a zaraz później pójdziemy sobie pa pa .
fajny Twój wierszyk .
o. no. teraz to tak. i Ci powiem, że o niebo lepiej tej śmierci bez tych oczodołów :)