rozpada się szmata
drobnymi cekinami
wywraca na lewo kamień między snami
rozbiera rozpiera i musi więc dusi
szaleje tym szkłem na miejscu
ust mamusi
i drapie i głaszcze
korowód rozrywa
i ciągnie za spodnie
świadomość wyrywa
utonę utonę
skrzydła namokną
za dużo tu słońca
za wiele dziur w obłok
robionych, wkręconych
opitych dzisiaj by
wczoraj istniało...
rozkurwię, załapię
wyrwę sobie ręce
bo po co mi oczy te
migocą jak węgle kuszą
spaleniem, ogrzaniem, dym
pokroisz poprosisz na
śniadanie
bo jest tu w środku
ten ogień co pali
w marionetkach za nici
bawiąc się w kierunkach poszperał
o k****!!!
idą kukły do okna ze sznurem
lecą w dół
za niski dla nich murek
nie dolecą, zawisną, pożyją
przez chwilę, wyrażą co
boli napędza skrzywdzonego
co podłogę na biodrach z szelkami
zespaja
co głowę w dwie ręce
nad puszką rozkłada
plus i minus to jedyne jedyne
jest
plus
Wrócę tu rano i napiszę coś więcej.
i dużo innych literówek typu ę ą