mostek
karmisz mnie rzeko. czystym jak śmierć odbiciem
kryształowo burzowych chmur. chłodem kropel
pieścisz
wsierdzie zewnętrzne krainy. konasz we mnie
meandrami ziem obmytych do cna. w wiekach całych
rozstrzelanych sztandarami chwalebnej klęski.
któryż to już raz nadciągam poległy tocząc
tarczę przed sobą. bóg
mój pan zatrzasnął się w kaplicy
na amen. tam trwa machając czasem przez kraty
wyprostowanym serdecznym palcem. został
po nim obrazek z baranem o tępym wyrazie
i zakręconych rogach. cienie dodają uroku szkwałowi
podniebienia.przełykam ślinę powoli by nie zadrapać
gardła krzykiem. rozgryzam wyklęte słowa.
jak każdy deszcz
karmię sobą rzekę.
Anathema62 14.04.2008
ale ciele strawi. jak przeżuje ;)
znaczy mądre to.
na amen. tam trwa machając czasem przez kraty
wyprostowanym serdecznym palcem. został
to najbardziej
Za dużo opisówki powtrącałeś jak na mój gust , ale nic nie zrobię, tak już masz, że tyle beblasz.