Gęsta mgła otula ciszą dolinę
zimno przeszywa ciało, dzwonią zęby
zmarznięte stopy przesuwam bliżej ognia
gorący czaj rozgrzewa wnętrze.
Przyjemnie słychać pomruki renów,
głosy pasterzy, trzaskanie iskier,
syczący płomień migocze w oczach Sierioży.
wyciągam rękę - podchodzi.
Topię dłonie w pachnącej wiatrem sierści
wilgotny nos pociera policzek
zostawiając na skórze rosę oddechu.
Już blednie noc.
Złote promienie przebijają zawiesinę.
Na kolanach próbuję uchwycić chwilę,
na wieki zamknąć obraz w nędznym skrawku taśmy
dla przyjaciół, rodziny,
dla tych co nie mogą, nie chcą lub nie potrafią tu być.
"przesuwam trzęsące się ja w kierunku ognia"
przekombinowany moim zdaniem do tej treści
Atmosfera jest :-) podoba mi się wiersz :-)
i już zastanawiam się nad tym "trzęsącym się ja"
Dzięki za radę:-D
Swoją drogą cudnie czyta się wiersz przy Twoim zdjęciu z Syberii :-)
co myślisz o stopach bliżej ognia:-)
jedynie co to zmetaforowałbym to przysuwanie
"stopy lgną do ognia"
ale pracuję nad kolejnym syberyjskim wspomnieniem, może nie będzie nudny:-)
Aha
z reguły nie biję. przynajmniej nie od razu :-)