zbyt mocno pachnę tatarakiem
w miąższu słów twardnieje pestka
śliwkowe powidła i pięty gubię w niebie
by przebić zdziwione samogłoski
dziewczęcą smukłością brzóz
zbyt namiętnie oddycham po deszczu tarniną
rozmawiając po turecku z gołębiem
sypię ziarna na drogę diablo wierząc
że nie zadepczą ich stopy codzienności
zdejmij mi z piersi korale zamyślenia
gdy będę zbyt jarzębinowa
I bardzo mi z tego powodu miło. Bo że jak ciepło, to od razu musi być "dobry banał"? ;p
bo jakoś sie pogubiłem tyle razy czytając to słowo pod moimi mazidełkami...
ale nie mnie rozsądzać co banał a co nie jam murarzyna prosty:D
i bardzo,bardzo mi sie podoba klimat twego wiersza
choc rzeczywiscie brakuje jakiegos tapniecia oczywistego..
ale to nieoczywiste tyz pikne.. ech te piersi bez korali i w koralach...
uwierz, wiem, co mówię :D