Nie dotykając życia - umieram.
Nie budząc się - zasypiam.
Nie czując - kocham.
Będąc - znikam.
Są ze mną moje koty,
moje złote kwiaty i czarne kropki.
Wedrują razem ze mną
po czystej bieli ścian.
Przez zamknięte okna czuję wiatr,
który zabiera mnie do miasta
pod moją Bramę Raju.
Tam pierwszy raz poszłam do kina.
Dostałam nawet kolorowe okulary,
szkoda tylko ze nie pamiętam filmu.
A ona siedzi ze mną na łóżku
i patrzy mi prosto w oczy.
Czasami blednie, często odchodzi.
Dzisiaj jest przy mnie jasna i wyraźna.
Nie wyjaśnia nic.
Tylko czasem woła mnie po imieniu.
Jestem tu ja.
Obok jest moja wiara.
Leżę w białej koszuli na białym łóżku.
Czekam na słońce.
Tu na detoksie już tak jest.
Wyszłam z życia - zaraz wracam.
wiersz napisany pod wpływem opowiadania dziewczyny uzależnionej od narkotyków przebywającej w Ośrodku leczenia uzależnień MONAR.
Nie o to chodzi.
uważasz, że o to chodzi?
Traci na wartości jako wiersz ale nabiera znaczenia jako "wydarzenie"
Doceń trud jaki ta dziewczyna włożyła w to co napisała.
Pozdrawiam i pisz dalej.