farfarelki strąków gęsto nabijane tataro
mongolskim ćwiekiem podzwonnym dla
czasów normalniejszych niż dzisiejsze
zapikane chłodnym magnetyzmem
i powolnym ruchem kolejki ku kasie
i młody cygan wygięty w mostek przed
kościołem dla kilku blaszek
ze znienawidzonym orzełkiem
i wagon krówsko kapuściany relacji
kiszyniów bendery i moje w nim gardło
z radzieckim scyzorykiem skonfrontowane
pacnięty życiorysu rozpędzonymi lokami
nie krzyczę "spadam" bo już leżę
na stercie trzydziestu lat błysków
wciąż niedotrawionych
a to jeszcze młodość
i świat mój uparcie wiruje
pod stopami realnie egzystencja chrzęści
a mnie by urlop...
na kanary zapomnienia
nie krzyczę "spadam" bo już leżę
na stercie trzydziestu lat błysków
wciąż niedotrawionych
a to jeszcze młodość
i świat mój uparcie wiruje
a mnie by urlop...
na kanary zapomnienia
to mi się bardzo podoba...