Ambroży
dziurek w pasku zabrakło od ciągłego wciągania
metafor. w płuca wątrobę uszy i oczy zaszklone.
Ambroży nie umie pływać po powierzchni frazesu.
nurkuje w głąb banałów.anektuje myśli szczerych do bólu
sekutnic. przetwarza je na ambrozję.wyciąga treści
podskórne rozdając na lewo na prawo. bierzcie.
zawsze przed północą odbywa się tutaj tajemniczy
obrzęd. ptaki zmieniają skrzydła na kule inwalidów
tańczą później do świtu...
Wolny czas spędza siedząc w pozycji lotosu.
inkarnuje się kilka razy dziennie. to w zwierzę
to w anioła. czasami podfruwa kilka stóp do nieba.
innym razem wwierca się w środek lawy. korzyści
wyciąga z każdej sytuacji. zbiera je skrzętnie.
pozwolicie ?
Anathema 62 2008
A mi tu nic się nie podoba. Słowotok, słowotok. Jeno pointa nie dogorywa, ona właśnie ożywia wiersz swoim pytaniem retorycznym. I tak kursywa... to cytat? Jeżeli nie, to jest to najlepszy moment w wierszu. Po pierwsze naładowałeś fraz i metafor do jednego wora, wymieszałeś i zostawiłeś jak jest. Selektywność winna być! : ) Po prostu, za dużo tego.