Pytającym wzrokiem z drewna
patrzę - widzę - nie rozumiem,
czemu znowu jestem tylko
zwykłym drzewem w leśnym tłumie ?
Czemu znowu ktoś mnie zranił ?
- pytam cicho, myjąc w deszczu
plamę krwi zaschniętą podle
na drewnianym szarym płaszczu.
Dawno poszły w zapomnienie
chwile buntu, krzyku, złości,
teraz wznoszę oczy w niebo
w coraz większej niepewności.
Z dnia na dzień drewniane ciało
jest przeszkodą i udręką,
więc zmęczonej głowy ciężar
podtrzymuję sztywną ręką.
W moim wnętrzu jakby mocniej
z drewna serce się łomoce,
a ja czekam - żyję biernie
z drzazgą wbitą pod paznokieć.
SAMOTNOŚĆ
Mrufka
Mrufka
Wiersz
·
18 stycznia 2009
deszczu-płaszczu
udręką-ręką
myślę, że styl jest dobry. tylko zmienić tą tematykę, wyżemnąć płaszcze z krwi, a serca pozostawić tam, gdzie ich miejsce [czyli w układzie krwionośnym, a nie w wierszach].
PS
Czekam również na odpowiedź w dyskusji, którą rozpocząłeś pod moim.