wyglądają inaczej
zdeformowani przez pędzące stada niewiernych
i tętent kopyt ich obłąkanych żądzą stóp
padają strzały
jak grad sfruwających z ósmego piętra gwiazd
on tylko zakrywa twarz dłońmi i wypala
przeszłość swoich małych oszustw i zdrad
a inna żona nasłuchuje
ażuru światła na podartej sukience
śladów dłoni na szyi jak kajdany słów
opętanych
Rodzaj wrodzonej wady serca.
Ce.
Ce.
Wiersz
·
24 kwietnia 2010
Nie wiem czy nie lepiej by było w drugiej w napisać w czasie przeszłym( padły strzały, zakrył twarz dlońmi, wypalił przeszlość).
Padają, spadających - za blisko. Może -padły strzały jak grad gwiazd z ósmego piętra?
A tak, to ja i mam na sobie stary mundurek harcerski chyba : ) Dlatego może tak "niedzisiejszo".
Magda, dzięki Tobie piszę.
Może lepiej : tętent ich obłąkanych żądzą stóp.......albo....tętent obłąkanych żądzą kopyt..?
Wiem, że tymi "kopytami" chciałaś podkreślić sytuację, ale mi one jakoś nie pasują, takie to ciut przerysowane. Ale to ja...........
Ir - chodziło mi o coś innego raczej, przyrównanie człowieka do zwierzęcia, które nie panuje nad sobą do końca. Pewnie masz rację, że to niekonsekwentne, ale póki co nie będę tego zmieniać. Dzięki w każdym razie.