byliśmy nierozłącznymi narządami zmysłu
produkowanymi nie przez organizm a wojnę
prowadzono nas na śmierć pod zły adres
trafiliśmy do nienawiści istnienia
ta podróż nie była jedną z tych z których
przywozi się pamiątki ogląda zdjęcia w albumie
chora pustka z wydrapanym paznokciami wnętrzem
tkwi w nas coś czego nie słychać może jakiś demon
niepokój
w domu chodzimy przy ścianach siadamy w kątach
słońce góruje w mieście pijactwo leży w rowach
ich podróż trwa nadal z większą autonomią
ryzykownej tolerancji do poznania prawdy
całkowicie utożsamiam się ze strofą numer 3, bo nie pierwsza i nie ostatnia taka "podróż" przede mną.
ps, ja też marzę sobie, że jesteśmy w siódmym niebie, ale poza marzeniami nic mi nie zostało. cóż, chyba trza czekać, prawda?
to miłego. i sory, że tak tu o sobie, ale chyba musiałem...
Boję się mojego świeżego spojrzenia na rzeczywistość, troszka... Bo by wyszło jakieś anarchistyczno- kapitalistyczne pomieszanie, i kilku kosmitów też by się znalazło. :P
Jakoś się może zmotywuję, np. będę piła mniej mleka i przesadność zniknie, myślę.
Mi też jest ciężko, ale jak widać, sami nie jesteśmy. :P
Chociażby feministki. Albo inne tego typu rzeczy. Tyle, że tego - tu w wierszu - nie ma na szczęście, jest jeno ta charakterystyczna manieryczność dążenia do zrozumienia absolutu. Czyż nie Hegel powiadał, że "dla każdego nieuprzedzonego umysłu (...) Prawda pozostanie zawsze wielkim słowem, na którego dźwięk serce zaczyna bić mocniej." No, chyba że używamy pojęcia prawdy w kontekście innym, niż zbioru zdań prawdziwych. W wierszu "senność" ów kontekst wydaje mi się dość jasny.