panu
jeszcze kiedyś zatęsknimy
do życia w samotności
wtedy nocą wracając z ubikacji
przemycę z kuchni nóż albo do zupy
dosypię śmiertelną dawkę relanium
znów będę wolna jeśli nie zabijesz pierwszy
to będzie wyścig
które z nas pierwsze odejdzie od drugiego
ty pewnie wygrasz ja nawet
nie dochodzę do siebie
co dopiero do mamusi pod połamane skrzydło
anioł mówi ojciec gdy zamyka mamie usta
nie patrzą na siebie tylko liczą ile zostanie
i czy starczy do pierwszego
potem cisza jakby nie kochali po prostu
żyją pod jednym dachem
my to co innego
dzieci neo wielkie joł młode wilki
potrafimy trzymać się za ręce i kupować
bilet w jedną stronę albo na gapę
uciekać od własnego poczucia wartości
jeśli to miłość
obawiam się efektów ubocznych
dosypię śmiertelną dawkę relanium"
........................................... przełknąć taką zupę
"potrafimy (...) kupować
bilet w jedną stronę albo na gapę
uciekać (...)"
...................................tylko to - trochę mało jak na wiersz, bo reszta................bełkotem li tylko
"Odjazd" ma jasno określony cel, wykonanie też niezłe - właściwie figazmakiem idzie jak burza. Za parę lat pewnie nie poznam stylu, ale będzie się wiedziało, że to ta sama osoba. :) Sytuacja liryczna została w pełni wykorzystana - wyrzucone poza nawias dopowiedzenia, frapująca strofa refleksyjna i tylko puenta nie zachowała języka autorki, lądując na peryferiach udanego tekstu.
Z przyjemnością czytałam:)
Dziękuje Marszyński za komentarz, pomógł mi urosnąć :P Ciągle szukam różnych form i penetruje tematy, żeby nie było monotematycznie, jak kiedyś napisałeś. Teraz też wiem, nad czym pracować.
Przemyślę Rita twoją propozycje i co zrobić z ostatnimi wersami. Ale dzięki :)
"my to co innego
dzieci neo wielkie joł młode wilki".
Świeże spojrzenie na rzeczywistość, a nie żaden bełkot, moim skromnym zdaniem.