Dziś już, przyjacielu, nie jesteśmy dziećmi paciorków.
Raczej sierotami odkrytych mogił, do których leje się nasza młodość.
W kategorii ludzkości pozostaliśmy na marginesie
gdzie stale miłość nie daje szczęścia, a bunt przemija.
Więc kiedy już wykończę się tą metaforą życia
– nic się nie zmieni. Do białych sukien będą grać Mendelsona,
do czarnych Chopina z udawanym szlochem. I nie będzie żal
odejść, bo co na ziemi nie zostanie, to zabiorę ze sobą.
Ale jeszcze; zanim odejdę, musisz wiedzieć przyjacielu
– wydrapane rany trzymają pamięć na baczność w szeregu
liter. Gdy rozbiłam rzeczywistość o ścianę, szłam pod prąd
żywym i wiem, że Bóg nie śpi.
On ukrywa się przede mną.
"sie na" - a nie "się nad" ?:)
"wydrapane rany trzymają pamięć na baczność" To to to dobre jest!
Dobrze kończysz, Waćpanna:)
z czystym sumieniem wyśmienity:)
Ale to drobiazg. Całość naprawdę świetna.
"żywym i wiem że Bóg nie śpi." - przecinek przed ŻE!!!!!!!!!!!! na twoim poziomie to NIEWYBACZALNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :P
ja też jestem marudą, (to tak, żeby Justyna nie czuła się samotna:P) więc pomarudziłem trochę:P
ten też mnie powalił. u mnie jest remis. niestety wredny i chamski wywrotek nie pozwala noty zostawić, więc ode mnie masz wyśmienity. jakby się dalej nie dało, to go doliczyć!!!! :)