Środkiem grudniowego parku
Podeszwy suną po bieli
Wiatr przyspiesza
W moich płucach…
W domach pewnie drugie danie
Serwują zdyszane kobiety
Nie czuję zaś głodu
Jak dzika kaczka
Dziobię chwile po lodzie
Zbieram ziarnka
I wkładam do dziurawej kieszeni
Zima
Bartosz Mikołaj
Bartosz Mikołaj
Wiersz
·
24 września 2010
Zasiedź się na Wywrocie - zaciekawiasz mnie swoim pisaniem:)
tylko po co te wielkie litery? po co wielokropek, skoro nic nie wnosi? zamiast marszu pingwinów mamy marsz mrówek.