Ruchome obrazy w krzywych ramach okien
i rajstopy niedbale przerzucone przez fotel.
Jakiś cień jeszcze rzucają wyciągnięte dłonie
i śni się, śni się koniec.
Zerwano wszystkie struny i nie ma w co uderzać,
już nie rzucasz cienia, ale to nie śmierć jeszcze;
przyjąłeś kształt naczynia i mogę cię przelewać.
A ręce mam nieszczelne, od dłuższego czasu,
więc mogę zgubić i pewnie zgubię pamięć;
stoję na linii strzału i ktoś strzela.
Powietrze marszczy się słodziej niż moja pościel
– najczulszy weteran – i widać już tylko zarys cienia;
spróbuję się pozbierać. Nie cierpię, gdy cię nie ma.
ale na twoim miejscu myslalabym dobrze.
A tego strzelania na linii strzału pewnaś? :>
,,ta melodia jest bardzo ryzykowna, ale ja takie ryzyko lubie u piszacych, wiec na moje oko wiersz idzie w cos dobrego. Ale poczytam jeszcze.
A tego strzelania pewnas? :>"
Ciesze sie, ze w dobre lezie to plugastwo. Jak bylam mala i mi sie zle snilo, to mowilam, ze mam markosze ;)
no to jak nie toperz, to co??? \
Ale nikomu nie mow, ze jestes niepewna...csss, bo przy takiej zdecydowanej melodii lepiej zeby nikt o tym nie wiedzial. Powiedz mi jeszcze tylko czy w pierwszej strofoidzie jestes swiadoma tych dwoch wyrazow blisko siebie ,,przerzucone" i ,,rzucaja", bo ja bardzo lubie takie smaczki i tutaj to wlasnie wyglada na smaczek. No bo cos jest przerzucone, a tam w tle daleko jeszcze jaki cien rzucaja dlonie. Jesli nie jest swiadoma tego powtorzenia, to bede zawiedziony :P
O linii pomysl, sam nie wiem. Moze i powinno zostac tak jak jest.
Mi sie nie podoba na ten moment!
Niech sobie tak powisi jak jest, popatrze na niego przy dziennym swietle, moze cos sie rozjasni.
To taka forma strzepniecia zlego snu, po ktorym zostaja resztki i dziwnie zaczyna sie myslec.