Invocatio
(Muzo! Męża wyśpiewaj, co święty gród Troi
Zburzywszy, długo błądził i w tułaczce swojej...)
parzy mnie skóra
bez oznak płci
namiętna struktura
adamie co mi ewą pachniesz
boże coś grzechu nie powstrzymał
oto świat na wasze podobieństwo
świętego złego dzieło
***
I
zły człowiek
złe akty spisywał
w naszej obecności taki poeta pisywał
mościł sobie prawa do wieczności
mdły był i mdłe wiersze pisał
a ja wyznaję wiarę
w namiętne zapomnienie w dobre imię
poszarpane
wiarę bez granic jak tolerancję bez ale
bezludną zimę bez praw nadzieje
wierzę że piękni ludzie nie znają luster
początki bez końca
niepamięć i pierwiastek kobiecy
w każdym bogu stąpającym po ziemi
ostatecznie w równość zła z dobrem
wolę i intencje nie zamiary
wierzę w trójtwarzą boginię płodności
sabaty estabaty i odbicie w naturze
II
kto stworzył zło
stworzył też usprawiedliwienie złego
nie potępiam
nie będę potępiony na mecie
choćbym miał być pierwszy
wolę proste wartości
nieskomplikowane relacje
zachwyt nad światem w całości
kocham piękno
estetykę
i wartość niewymierną
kocham kochać jak to mówią
eufemizm
drastyczność zastępując drastyczną pozą
kocham też nienawiść
nie dlatego że jestem tyranem
lecz dostrzegam dualizm jak żart sytuacyjny
anomalie fekalie i całą resztę życia
prowość
nieprawość
to beletrystyka
wierzę
to powinno wystarczyć za wyjaśnienie
III
na koniec kogo kochać
przed kim uciekać
czyim królestwem się chełpić
jest księgą otwartą
jakim grzechem kalać
czyją winą biczować
pozostawiam tobie krytyku
precyzyjna maszyno
sam nie chcę piedestałów
pomników
pieczonych bażantów
nie w mojej mocy wygrać
na przekór bożyszczom
zaś w mojej śmiać się i płakać
co nie przystoi poecie
o miłość błagać
kobiet i mężczyzn bez większej różnicy
wystarczy że jedno wskaże źródło muzyki
IV(będzie chyba epilog)
potępienie
na to właśnie zasługuję
że na słowo się porwałem
na estetyki dzieje
nie proszę o łaskę
daleko mi do żalu
zawsze czułem się wolny
pozbawiony balastu
lekki w tym sensie niezmiennym
że się urodziłem nagi
tak żyłem
i pewnie tak zdechnę
dla świętego spokoju powiem ci czytelniku
to ostatni tekst gdzie grzeszę umiarem
każdy kolejny będzie też żalu wylewem
protestem
hymnem
kalectwa zalewem
bo nie w głowie mi twoje pochwały
wciąż się spalając
wywołuję wewnętrzne podziały
wiem dobrze czym samotność w istocie
nie jest brakiem miłości
lecz jej potomkiem
XXX(paranoja)
Nathir musiał pieprznąć się w głowę
czymś ciężkim
czymś alkoholowym?
teraz chrząka coś w stylu przeprosin
- spoko palancie, już jestem odporny
- mimo wszystko to całkiem dziwne...
- co ma być dziwne? wszystko ma swoją cenę
- truth, truth...
anna zawsze się uśmiecha
tym razem figlarnie
Justyno,
Wprowadziłem trochę zmian. Przepraszam, że tak późno, ale do zmian też muszę mieć wenę. Trochę go skróciłem. Pozbawiłem kilku powtórzeń, usunąłem "palantów" na rzecz "bożyszczy", zmieniłem fragment z krytykiem. Powinno się go lepiej trochę czytać.
Estel,
Nazwałbym to raczej autoportretem, autopsją, lub innym zgrabnym słowem na "a" ;)
Jak zawsze bardzo mnie cieszy Twoja obecność.
Kolaboracjo,
Oboje wiemy jak skończył Norwid :) Oby Peel nie zapomniał, do czego to prowadzi.
Posłuchałem też Twojej rady i okroiłem wiersz z anafor (nie wszystkich, ale tych które najbardziej mnie bodły). Dzięki.
Pozdrawiam
Do autora: wyrzucić słownik wyrazów obcych do śmieci, zaniechać anafor. I orać dalej ten ugór, a może i coś jeszcze na nim wyrośnie.
bezludną zimę bez praw" - to mnie jakoś tak mocno dotknęło, bo i konkretne, i słuszne i bardzo dobrze zapisane.
O całości myślę jak o spowiedzi, ostatecznym rozrachunku (nawet jeśli powstałym w bardzo wątpliwym momencie) ze sobą samym, z jednej strony takim uzasadnionym, a z drugiej pozostającym w ciągłym przekonaniu, że coś jest nie do końca.
Poprawię ogonki i usunę "moja". Palanta też chyba czymś zastąpię. Co do "ale" nie zrozumiałem, czemu nie polski cudzysłów?
Pozdrawiam
"ale" - to nie jest polski cudzysłów
*posprawdzaj literówki, ogonki
* palant - pierwszy nie pasuje do ogólnego klimatu wypowiedzi, do jej stylu również, natomiast ten z części ostatniej już skłania do myśli, ze to wszystko jednak dzieje się współcześnie.
Jeśli chodzi o całość, jest to akurat tematyka, która gdzieś tam bezustannie gości w moich myślach na różne sposoby. Może lubię po prostu poznawać to, co jest mi nieznane. Natomiast w kwestiach formalnych: czytając jeden, drugi i kolejny raz miałam wrażenie, że mnożysz słowa, budujesz piętra obrazu, przez co czasami gubi się wyjście ewakuacyjne i czuć, że w razie zagrożenia, nie będzie jak uciec. Płynie jednak ten tekst i się broni. Pewnie obszerność pozwala na podsumowanie tekstu jako pozytywny, mimo że dwa ostatnie wersy takie wrażenia nie pozostawiają. Coś nie bardzo udało się zakończenie.
(wypadałoby napisać coś o wierszu, ale nie mam pomysłu, nie leży mi takie pisanie)