teraz promuję stwardnienia
rozsiane w przyszłości z jedną niewiadomą
nie rozwiążę matematycznie
nie na temat
do mnie uderzasz coraz słabiej
czuję
że zgubię niechciane
i pójdę w obojętność
by zaspokoić potrzebę
oddychania
teraz promuję stwardnienia
rozsiane w przyszłości z jedną niewiadomą
nie rozwiążę matematycznie
nie na temat
do mnie uderzasz coraz słabiej
czuję
że zgubię niechciane
i pójdę w obojętność
by zaspokoić potrzebę
oddychania
Może spróbuj nad nimi jeszcze pomyśleć?
Pozdrawiam:)
Ryzykowna gra na stwardnieniu rozsianym. Pomijam prywatne doświadczenia u bliskich mi osób, lub bliższych. Nie o urazę tu idzie. Nie wnikam, czy aby gdzieś doświadczenia w otoczeniu podmiotu nie wymogły tej gry.
Po prostu przerzutnia ze stwardnienia do następnego wersu po pierwszym wstrząsie (obojętnie z jakich przyczyn, czy życiowych czy językowych, gdy mówimy o wierszu) dość szybko się zobojętnia. Fakt, sama też gładzisz, wygładzasz szok tekstem. I stwardnienie zaczyna być swoją nową niewiadomością rozsiane do innych rozwiązań.
Trzeba przyznać, że panujesz na granicy między ścisłym znaczeniem przerzuconego terminu, a owym nierozwiązanym niewiadomym, gdzie mamy jakiś paraliż w stosunkach międzyludzkich, które "coraz słabiej"...i wymuszają potrzebę poszukiwania, by "zaspokoić potrzebę oddychania"
tu swoją drogą, metodą luźnych obserwacji, zastanawiam się, czy aby potrzebne powtórne "rozsianie" . Dwa wersy:
"rozsieję fantazyjnie ubarwię
i pójdę w obojętność" wydają się i wkomponowane i zbędne. Jakby bez nich i tak przejście do puenty miałoby podobną wymowę. Jasne, rozumiem pewną potrzebę piękna, marzenia, zmiany znaczenia (???) w tej sytuacji, ale ...
kuźwa... skomponowałaś to i poprawnie i ...
"zaspokoję potrzebę oddychania"
---------------------------
Właściwie, jest tak, że zatrzymujesz, skupiasz, ale i ... ???... oki ... póki co nie wiem... źle nie jest... jest poprawnie, może nawet lepiej... muszę odetchnąć. potrzebuję i ... tyle wiem, że tu wrócę, by odsiać w sobie... i pooddychać... ponownie... A to już , chyba (?) pewien atut... Pozdrawiam;-)
niepotrzebne racja :)
Tak... dajesz oddychać... Wypada iść za potrzebą i subtelnie, dyskretnie popląsać na znaczeniach. Zwłaszcza, gdy mówimy o rzeczach rzeczywiście znaczących. Ważnych. Arcyważnych? Najważniejszych po prostu. O kontakcie, zamknięciu obiegu. Przyziemności, a nie uziemieniu. O zwykłym zejściu na ziemię.
Arcydzieło to nie jest, ale chyba w tym rzecz. Niekoniecznie potrzebne palpitacje powiązane z niezwykłościami. Zwłaszcza, gdy ryzykujemy perspektywą odrętwienia w sytuacji braku. Tęskniąc za czymś co zabierze dech, bywa że gubimy sens zwykłego oddychania.
Chyba to u Ciebie lubię najbardziej, w Twoich wypowiedziach, czasem wierszach. Pląs na lakonicznościach. Pląs na znaczeniach. Pląs na sensie i ... po prostu ludzki sens i komunikat.
Jako facet powiem Ci, we własnym imieniu. że nieźle posługujesz się marsjańskim sposobem wyrazu, dając wewnętrznemu wenus możliwość zbliżenia do współrozumienia Do dotarcia... Cześć...
Pozdrawiam.
Mnie się jakoś ciekawie czyta tutaj ... do ostatniej nadziei teraz promuję... itd... ;-) w czytaniu na głos, niskim głosem, niespecjalnie wymuszonym (ewentualnie naturalnie zachrypniętym, biorąc pod uwagę pogodę za oknem), krótkie , proste komunikaty, proste zestawy zdań/słów są i łatwiejsze w wymowie i dla pojmowania... a gdy się po chwili wsłuchać... wczytać w dźwięk... myśl dopada... nieszablonowości... takim , z lekką flegmą dżentelmena... lub damy. Nie wiem czemu, ale przyszedł mi tutaj do głowy obraz Angielskiejj Lady w dialogu z Arystokratą z tego samego terenu ;-) Pewnie chodzi o sposób kontaktu;-) Powiedzmy że nie wiem;-) Dlaczego /? /I co/? /Mówię?
psyt;-)
uderzasz coraz słabiej
do mnie
Dubluje się zaprzeczenie. Wytrąca. Pewnie dlatego ten "nie na temat" jest nie na temat. :)