więc można sobie pić i śpiewać
zapominać i znów płakać
byle nie pamiętać co się opłakuje
nie słyszeć o czym się śpiewa
można wyjść przez uchylone drzwi
dotąd za progiem warować aż się zatrzaśnie
porzucony prześwit zniewolenia
i nigdy można nie wytrzeźwieć
przyrzec sobie już nigdy nie wytrzeźwieć
na chodniku obok chodnika
pod latarnią patrzeć w twoje oczy
chociaż rozsądek podpowiada
że nie stać cię by być kloszardem
serce przeczuwa jakim boskim
pięknym kloszardem mógłbyś być
dotąd za progiem warować aż się zatrzaśnie" - można wyjść przez uchylne drzwi TYLE...
miałam dać fatalny ;) ale niestety jest wiersz, i co ja mogę?
"i można [nigdy] nie wytrzeźwieć"
przyrzec sobie już nigdy nie wytrzeźwieć
powtórzenia
Drażniące ''więc'' na początku, ale pewnie taki był zamysł.
''na chodniku obok chodnika
pod latarnią patrzeć w twoje oczy'' - to delikatne pragnienie na tle szarości chodnika- ujęło mnie, chodnik- to symbolu upadku,np. leży pijany gość na chodniku. Podmiot chce ''upadek'' przeżywać z kimś wspólnie, czy to właściwy tor rozumowania?