Moje pieśni

emrod

Często w marzenia zatapiam się fali

I snuję myśli wciąż dalej i dalej

Przebiegam nimi ojczyste me strony

Niebo i ziemię od końca do końca

I płyną pieśni z duszy rozmarzonej

Niby promienie miesiąca


Zamiast się karmić wrzących ułud zdrojem

Czyż lepiej w przyszłość patrzyć z niepokojem

Nie chcę drżeć smutnie o przyszłości chwile

Bóg dobry... przyszłość zdajmy na sąd boski

I lecą pieśni z mej duszy bez troski

Jako wesołe motyle


Gdy wzrok mój spotka lubej mojej oko

Natenczas grzebię me smutki głęboko

Toną me oczy w spojrzeniu wybranej

Jak tonie gwiazda w jeziora lazurze

I kwitną pieśni w duszy rozkochanej

Jako dzikie polne róże


Kocha... to kielich szczęścia wznoszę w dłoni

Gardzi... to smutek topię w jego toni

I kiedy czasza z napojem zadźwięczy

Wesołość nowa odradza się w pieniu

Błyskają pieśni moje w upojeniu

Jak łuki jasnej tęczy


Lecz gdy ze szklanką w biesiadniczym kole

Wspomnę na wielką mych braci niedolę

Próżno by toast wesoły wznoszono

Mnie odgłos jęku dochodzi ponury

I ciężą pieśni nad duszą strapioną

Jak burzą groźne chmury


Ludu mój! czemuś takiej słabej duszy?

Czemu mój wybuch twych oków nie skruszy?

Czekasz, aż plamy przegryzą je rdzawe

Na rękach twoich i na twoich nogach

Oto ci ciskam pieśni o twych wrogach

Jak błyskawice krwawe!


emrod
emrod
Wiersz · 3 marca 2024