Kiedyś z pełnym portfelem

Kamil Olszówka

      Kiedyś z portfelem pełnym,

Wypchanym po brzegi banknotami,

Wyłącznie o nominałach trzycyfrowych,

Tak rozkosznie szeleszczącymi,

 

Na wielkiego miasta rozległy rynek,

Wyjdę dumnie z podniesionym czołem,

O każdy możliwy sklep zahaczę,

Żadnemu napotkanemu nie przepuszczę…

 

I cały dzień wciąż bez opamiętania,

Na prawo i lewo gotówką będę szastał,

Spełnię wszelkie swoje najskrytsze marzenia,

Przed najśmielszymi wydatkami się nie zawaham…

 

Wszystkie napotkane po drodze księgarnie,

Z nowości wydawniczych bezzwłocznie ogołocę,

Moją prywatną wcale nie małą biblioteczkę,

O dwie trzecie w jeden dzień powiększę,

 

Wszelakich możliwych książek historycznych,

Nakupię sobie ze trzy tuziny,

Tyleż samo barwnych powieści,

Pisarzy światowej sławy i tych mniej znanych,

 

W salonach prasowych wszystkie popularnonaukowe czasopisma,

Wykupię natychmiast bez wahania,

Całe ich sterty poupycham w segregatorach,

By dostarczyły mi rozrywki na długie lata,

 

Do pierwszej napotkanej po drodze cukierni,

Skieruję także ochoczo swe kroki,

By niebawem i brzuszek napełnić,

Najwyszukańszymi smakołykami,

 

Wszelkich strategicznych gier komputerowych,

Nakupię sobie pełne reklamówki,

Układając w domu jedne obok drugich,

Zapełnię nimi wszystkie swoje półki,

 

Płyt z gatunku patriotycznego rocka,

Kupię na dzień dobry chyba z dwadzieścia,

Nie zapomnę o licznych na promocji filmach,

Wybitnych reżyserów z całego świata…

 

I do największego w mieście sklepu z dewocjonaliami,

Wejdę z pochyloną głową na znak pokory,

Bogato ilustrowanych żywotów Świętych,

Wykupię chyba wszystkie możliwe tomy,

 

Dzieła wielkiego papieża Polaka,

Zakupię wszystkie w złoconych oprawach,

A każde wcześniej tuląc do serca,

Zapełnię nimi cały w pokoju regał…

 

Srebrne krążki z audiobookami,

Jedne po drugich delikatnie włożę w czytnik,

By dotykając mej wyobraźni,

Przeniosły mnie w światy wykreowane piórem powieściopisarzy,

 

Na graniu w zawiłe strategie historyczne,

Spędzać wciąż będę wieczory kolejne,

Wytrwale zaliczając kolejne misje,

Dopóki o północy nie zmorzy mnie sen,

 

Aż wreszcie wszystkimi tymi wrażeniami znużony,

Utulę nocą głowę do poduszki,

Odpływając nieśpiesznie w barwne swe sny,

Śniąc o całodniowych zakupach kolejnych…

 

Lecz  jeszcze nie dziś... jeszcze nie dziś...

 

Na razie pozostaje mi tylko pomarzyć...

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Fatalny 2 głosy
Kamil Olszówka
Kamil Olszówka
Wiersz · 26 września 2024
anonim