Literatura

Autopsja (opowiadanie)

Dyrektorka Negacja

Przygotowana jestem na krytykę równie mocno, jak na banicję.

 

        Precyzyjnymi ruchami chirurg rozcina powłoki skóry, tłuszczu, mięśni, aby przez wewnętrzne błony przedrzeć się do Istoty. Spływająca po stole ciecz żywotna przywodzi na namyśl purpurę królów, drogocenną i pożądaną przez chłopstwo i wiejskich pachołków. Długość jelit kochania zostawia nieodgadnioną, bez dokładnej miary, w wyobrażeniu nieskończoną jak dobroć Tego Którego Nie Było. Jednak zawartość kilometrów mięśni zaskakuje go swoją prymitywnością. Wycina powoli odcinki seriali warzywnych i klatki z filmów mięsnych, przypadkowo natykając się na kulę. Owal jej swą precyzją dotknął zimnego Uczucia chirurga, a bladoróżowy, lekko nadtrawiony kolor przypominał owoc kobiecy, lecz pachniał zupełnie inaczej. Oh! Kolokwialnie można by powiedzieć: gumę połknęło to twoje kochanie.

          Dochodząc do zdegenerowanej lekko wątroby chirurg przypomina sobie, że wszystkie toksyny wszczepiamy sobie sami, nieświadomi konsekwencji, które czarnymi plamami oklejają lekko brunatną tkankę. Na metalową nerkę wyłożono dowód niezbrodni.
W żołądku zrobiło się gorzko. Kochanie wmusiło w siebie zbyt dużą dawkę chemikaliów, wypiło monstrualne ilości uczucia. Zaowocowało zgagą. Rozcinanie silnie umięśnionych ścianek przyprawiło chirurga o lekki zawrót głowy ze względu na kwas, który zalał jego rękawiczki. Nawet teraz, w czasie autopsji kochanie próbowało wyżreć jego tkanki do kości. Trzy szwy i trucizna nie wpoiła się bardziej w dłonie, lekko drżące, aczkolwiek stale precyzyjne w swych ruchach.
            Z sercem poszło szybko, nie miało ono przecież nic nowego do powiedzenia. Zimne, jak narzędzia położone obok przez instrumentariuszkę, pustością swych komór przypominało o niedopasowaniu. Rozkrojone zostało na pół. Pozbawione przewodów komunikacyjnych nie było już takie straszne. Głupie serce! Kawałek tkanek o mięśniach poprzecznie prążkowanych.
Zastawki, kiedyś ruchome, zgrzytają między zębami chirurga, który konsumpcję kochania od nich właśnie rozpoczął.
Płuca wydały się być watoliną z poduszki powleczonej plastikową poszewką. Złudna ich wygoda i zniekształcenia dusiły w gardle i drapały nikotynowym powietrzem. Żyły płucne  wykorzysta później, jako awangardowe ozdoby do włosów na samotne dni. Najpierw jednak wróci do jamy brzusznej, aby pozbyć się nerek. Głupie nefrony, przysporzyły więcej złego niż dobrego, z tą swoją niedokładną filtracją, zawsze wtedy, kiedy wydalanie stało na samym końcu łańcucha pokarmowego.
Nerki do nerki, razem z wątróbką, w końcu podroby są zdrowe.
Z wielką niechęcią chirurg odpala metalową piłę i dokonuje trepanacji czaszki. Wysuszony orzech włoski chirurgicznego kochania przedstawia widok dość żałosny, absurdalny wręcz, a jednak drżenie dłoni zaczyna coraz bardziej doskwierać.
Śliskim językiem zatoczone kółka zostawiają na mózgu mokre i lepkie ślady, kolejne dowody nie-zbrodni. Wystarczy w dwie dłonie objąć rozum i ścisnąć z całej siły, aby pole do popisu zostawić sercu.
          Szara, masa wypływa spomiędzy palców i brudzi rozciętą klatkę piersiową krwią, która i tak kanałami spływa do Styksu pod stołem. Rozum neuronów nie ma, co chirurgowi poprawia znacznie humor, zważywszy na makabryczność zaistniałej sytuacji.
Pozostało już jedynie dłoń obrać z rękawiczki i raz na zawsze powieki nad kochaniem zamknąć, złożywszy uprzednio namiętny pocałunek na sinych i martwych wargach.

         Cycata pielęgniarka przyszła zadać chirurgowi ostateczny cios. Rozpiętość jej guzików przyprawia go o zawrót głowy i dziwne uczucie w centrum. Czuje się jakby siłą wdarto profanum do jego osobistego nekrofilskiego sacrum. Wydaje mu się, ze chciano odebrać mu świętość jego cierpienia, które z tak precyzyjną gloryfikacją celebrował na operacyjnym stole. Chirurg czuje się znieważony, jednak zniewaga nie jest silna na tyle, aby guzików pielęgniarskich nie dotknąć. Dotyka ich więc, aby zachować pozory. W głowie, pośród jęków, słyszy odgłos pękającej skóry, otwierającej się klatki piersiowej. Drążąc palcami ciepłe wnętrze ciągle czuje miękkość i wilgotność tkanek swojego kochania. Świadomość konieczności utrzymywania pozorów pozwala mu jednak dojść, dość chwiejnie, do wyjścia, którym niestety musi być dojście same w sobie. W chwili, mówiono mu, że podobnej do poznania uniwersalnych prawd i zjednoczenia z Tym Którego Nie Ma, nie widzi on jednak nic więcej prócz jelit, kaskadą spływających u jego stóp. Irytuje go jednak widok głowy w jego kroczu, zasłania mu ona bowiem widok na ciało, idealnie pocięte na porcje, które ma zamiar skonsumować później. Z obrzydzeniem całuje słonawe usta pielęgniarki, która twarz ma upstrzoną mlecznymi plamami jego samego. Ona sama wstaje i wychodzi, gdyż wie, że jej moment minął i musi przekazać dowody zbrodni swoim współpracowniczkom.

            Chirurg z ulgą stwierdza, że zgon stwierdzono przed autopsją, więc bólu większego niż ten śmiertelny kochaniu już nie zadał.
 


wyśmienity 3 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Figa
Figa 30 stycznia 2011, 23:32
Uśmiecham się do końcówki :) To jest właśnie to, czego oczekiwałam.
Tekst nabrał teraz innego znaczenia, dobrze pokierowałaś pielęgniarką i dobrze zmieniłaś początek. Ja nie potrafię być obiektywna, nie przy tym tekście. Więc ode mnie plaskacza nie będzie.
Chciałabym to jeszcze zobaczyć w monogramie, już mam takie zajebiste wyobrażenie, jak bawisz się lalką do reanimacji :D
Dyrektorka Negacja
Dyrektorka Negacja 30 stycznia 2011, 23:38
Też myślałam o tym, żeby zrobić z tego monodram. Ale na szkolnym konkursie nie przejdzie, a nie wiem gdzie mam to wystawić. Malutkie słowa krytyki z twojej strony by się przydały, Figo.
Figa
Figa 30 stycznia 2011, 23:44
Zapewne nie przejdzie. Ale mam inny pomysł. A moja krytyka została przez ciebie uznana, co mnie bardzo cieszy. Do poprawionego tekstu nie mam zastrzeżeń.
Teraz ciekawe co powie Marszyński i Domka i inni wywrotowicze:)
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 31 stycznia 2011, 06:35
Mam SESJĘ!!! Więc proszę o cierpliwość i wyrozumiałość do kwietnia.
anastazja
anastazja 31 stycznia 2011, 15:11
Świetny, również podoba mi się końcówka. Choć nie wiem, jak wyglądał przed poprawą. :)
Figa
Figa 31 stycznia 2011, 15:18
eee ważne są efekty :D
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 7 lutego 2011, 11:02
Dotknęłaś samego mięsa, że tak zażartuję. Płynna narracja i niebanalne opisy. Jest jak najbardziej!
Dominika Ciechanowicz
Dominika Ciechanowicz 9 lutego 2011, 18:23
Całkiem mnie przekonuje Twoje pisanie.
olivia 13 lutego 2011, 21:09
Chcemy więcej! Daj coś nowego.
Figa
Figa 15 lutego 2011, 17:47
No właśnie :)
A Zet
A Zet 18 lutego 2011, 22:13
Trudno mi coś napisać, więc napiszę tylko tyle: SUPER!
przysłano: 30 stycznia 2011 (historia)

Inne teksty autora

Alter-ego retrospektywne
Dyrektorka Negacja
Alter-ego
Dyrektorka Negacja
Nitrogliceryna
Dyrektorka Negacja

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca