Kot --> szczerze powiedziawszy, staram się. Zazwyczaj jak coś mnie zainteresuje, sięgam po informacje na temat autora i często dodaje to trochę do tekstu, że to np. mężczyzna tak dobrze opisuje niuanse kobiecej psychiki lub np. że autor opisujący społeczeństwo ma za sobą doświadczenia wojny.
Mnie chodziło o pewien podział ról bliskich i mniej bliskich nam ludzi, którego dokonujemy , żeby nie zwariować, typu - on jest moim ojcem, powinnam go kochać (i może nawet go kocham), ale trzeba na niego uważać, bo nie jest odpowiedzialny. Czysty pragmatyzm. Pisząc o drabinie, czy hierarchii nie miałam na myśli ani łańcucha pokarmowego, ani w ogóle żadnej bardzo usystematyzowanej rzeczy, niemniej jakiś podział ról istnieje, ma swoje źródło w zwykłym 'lubię', 'nie lubię', które tak bardzo kieruje naszymi wyborami.
kussi chcialam tak wtracic ze b.smutno piszesz o "ustawianiu ludzi na drabinie"wiem, twoje argumenty sa rzeczowe ale psychika nie zawsze działa w taki sposób jak piszesz czasem jest wolna od logiki i tej swiadomej i tej nieswiadomej a to co mowisz czesto slysze od spaczonych dziwnymi twierdzeniami w podrecznikach socjologow po prostu musialam tupnąć nogą:)
JulJusz --> Teraz już rozumiem. Zacytowane przez Ciebie zdanie, rzeczywiście jest koszmarne, nawet nie ma co go bronić, tak jak usiłowała Enge (my angel) poetyką snu, bo sen snem, ale tekst musi być czytelny dla czytelnika, bo dla niego jest. Cytując to zdanie nieświadomie uderzyłaś w mój chyba najsłabszy punkt - długie, nieestetyczne, ciężkie zdania. Pracuję nad tym.
Kot --> No pewnie, że historii przy piwie się zna wiele, bo to napój dość powszechny na tej szerokości geograficznej. Nie stawiałam na oryginalność akcji, której jest tyle w tym opowiadaniu, co kot napłakał. Chodziło mi o pewną kondycję narratorki, która ma kilka osób istotnych naokoło siebie i musi ich i siebie zlokalizować, rozdać karty tak, aby wyszło jak najbardziej korzystnie. Temat dotyczy wszystkich ludzi, bo psychika działa w taki właśnie sposób - ustawiamy hierarchie, rozdajemy przywileje oraz podajemy innych do dymisji. To są obce ciała, które trzeba zbadać, a potem ułożyć w struktury. A jak to się odbywa w wypadku narratorki? Jakich ona zabiegów dokonuje, by sobie ludzi na drabinie ustawić, o tym mówi tekst.
Nie wiem, czy dobrze czuję, że usiłujesz mnie pouczać na temat tego jak to tekst ma się sam bronić. Jeśli tak, to po pierwsze nie wiem czemu kierujesz te słowa do mnie, bo jeżeli ktoś tu ocenia mój tekst w kontekście tego, że to właśnie ja go napisałam, to cała reszta. Nie dałam chyba żadnych przesłanek ku temu, aby oceniano mnie inaczej, bo to JA tu jestem autorką. (Zresztą nawet jakbym dała, to nie wiem jaki by to mogło mieć wpływ, skoro nie mogę realnie decydować o tym, co kto sobie pomyśli).
Po drugie, tak naprawdę bardzo jest ciężko oceniać tekst w oderwaniu od tego, kto go napisał. Jeżeli masz np. pierwszoosobową narrację żeńską, to jeśli np. wiesz, że autorem jest facet po sześćdziesiątce, to jest istotna informacja. Nie samym tekstem, ale i paratekstem oraz kontekstem czytelnik żyje.
Dlatego uważam, że Twoja uwaga na powyższy temat, a w szczególności protekcjonalne 'widzisz' w nawiasie nie powinny obierać sobie mnie za adresatkę. Ani nikogo.
Zawieszam oddech, czekam na aplauz i słyszę z pierwszego rzędu pod nosem wycedzone słowa : « do domciu, do domciu, do domciu... » Dykcję miał nienajgorszą.
Jestem w trakcie trawienia i przemyśliwania komentarzy JulJusz i Kota, więc niech się nie dziwią, że jeszcze nie dostali na nie odpowiedzi. Do JulJusz --> Chodzi Ci o to, że wg Ciebie w ostatnim zdaniu jest klimat, czy go nie ma? (Bo w sumie, to co napisałaś/eś może znaczyć zarówno jedno jak i drugie).
JulJusz: czy próbowałaś kiedyś spisać swój sen? zapewniam cię, że zapisuje się to w ten właśnie sposób. taką składnią. tak to wychodzi, tak się tka: jak sen właśnie:) to, o czym mówisz, że "jak dziecko z 3 klasy podstawówki"
Kot --> No pewnie, że historii przy piwie się zna wiele, bo to napój dość powszechny na tej szerokości geograficznej. Nie stawiałam na oryginalność akcji, której jest tyle w tym opowiadaniu, co kot napłakał. Chodziło mi o pewną kondycję narratorki, która ma kilka osób istotnych naokoło siebie i musi ich i siebie zlokalizować, rozdać karty tak, aby wyszło jak najbardziej korzystnie. Temat dotyczy wszystkich ludzi, bo psychika działa w taki właśnie sposób - ustawiamy hierarchie, rozdajemy przywileje oraz podajemy innych do dymisji. To są obce ciała, które trzeba zbadać, a potem ułożyć w struktury. A jak to się odbywa w wypadku narratorki? Jakich ona zabiegów dokonuje, by sobie ludzi na drabinie ustawić, o tym mówi tekst.
Nie wiem, czy dobrze czuję, że usiłujesz mnie pouczać na temat tego jak to tekst ma się sam bronić. Jeśli tak, to po pierwsze nie wiem czemu kierujesz te słowa do mnie, bo jeżeli ktoś tu ocenia mój tekst w kontekście tego, że to właśnie ja go napisałam, to cała reszta. Nie dałam chyba żadnych przesłanek ku temu, aby oceniano mnie inaczej, bo to JA tu jestem autorką. (Zresztą nawet jakbym dała, to nie wiem jaki by to mogło mieć wpływ, skoro nie mogę realnie decydować o tym, co kto sobie pomyśli).
Po drugie, tak naprawdę bardzo jest ciężko oceniać tekst w oderwaniu od tego, kto go napisał. Jeżeli masz np. pierwszoosobową narrację żeńską, to jeśli np. wiesz, że autorem jest facet po sześćdziesiątce, to jest istotna informacja. Nie samym tekstem, ale i paratekstem oraz kontekstem czytelnik żyje.
Dlatego uważam, że Twoja uwaga na powyższy temat, a w szczególności protekcjonalne 'widzisz' w nawiasie nie powinny obierać sobie mnie za adresatkę. Ani nikogo.
Pozdrawiam.
Zawieszam oddech, czekam na aplauz i słyszę z pierwszego rzędu pod nosem wycedzone słowa : « do domciu, do domciu, do domciu... » Dykcję miał nienajgorszą.
owy klimat jest, jest, jest jak najbardziej.