to mi się szczególnie podoba:
"w głębi duszy nadal tęskni za mozaikami
ze ścian i podłóg hamamu
chciałby je rozdrapać do krwi
usłyszeć zawodzenie muezina a może"
chociaż pierwszą część bez problemu można zapisać ciągiem. fajne to twoje pisanie.
Muszę powiedzieć, że jak sobie przekleiłam do Worda i ponadawałam tytuły (bezruch, hamam, knajpa, nałóg) to pomysł spodobał mi się jeszcze bardziej. Wtedy wychodzi z tego cykl: spaliny.
Ale przekonana do końca nie jestem, bo znajomi mi mówią, że pierwotna wersja - właśnie dzięki chaosowi i wielowierszowości - też ma specyficzny urok.
Ano, interesujący pomysł z tym podziałem. Faktycznie można by tak zrobić, tylko wiersze musiałyby następować bezpośrednio po sobie, bo w przeciwnym razie przekaz by się zbanalizował. Bo tu nie idzie o ochronę normalności i dnia powszedniego, tylko raczej o banalnsowanie między rzeczywistością a sferą kulturowo-wyobrażeniową - czyli o swego rodzaju bezdomność. Zaraz się temu bliżej przyjrzę, bardzo dziękuję za komentarze.
ja jestem raczej skromnym pisarczykiem...znaczy krótkim... znaczy trochę mnie się dłuzyło czytając a mimo to nie wiem co by tu ująć... to chyba dobrze,nie?
i niemal od razu dostaje rozgrzeszenie
full serwis od ręki bez żadnych zagwozdek
mikroskopijnym drukiem
może następnym razem skręcę w lewo nigdy
nie skręcam w lewo
wzrusza ramionami i zaciąga się dymem
a nad chodnikiem snują się jeszcze ostatnie
nabrzmiałe ołowiem fatamorgany"
dla mnie zbyteczny i strącony w przegadanie motyw. to, aby nie stracić, można podać w trinium - każdy z osobna lub razem, ale każdy o innym tytule - myślę że warto, przemyśl to. bo egzystencja i egzaltacja budowlanym intelektem, zaburzenie dnia wsparte chwilą refleksji, gdzie nie często jest miejsce na wiersz, ale zawsze jest chwila na wódkę i szluga, żyje własnym wierszem. Taki manifest, żeby do końca nie stracić tego, co i tak się zatraca - normalność.
ps. i nie dziw się, że tak się rozbiłem, ale cholerna wywrota nie toleruje długich komentarzy
i niemal od razu dostaje rozgrzeszenie
full serwis od ręki bez żadnych zagwozdek
mikroskopijnym drukiem
może następnym razem skręcę w lewo nigdy
nie skręcam w lewo
wzrusza ramionami i zaciąga się dymem
a nad chodnikiem snują się jeszcze ostatnie
nabrzmiałe ołowiem fatamorgany"
dla mnie zbyteczny i strącony w przegadanie motyw. to, aby nie stracić, można podać w trinium - każdy z osobna lub razem, ale każdy o innym tytule - myślę że warto, przemyśl to. Bo egzystencja, budowlany intelekt, zaburzenie dnia wsparte chwilą refleksji, gdzie nie często jest miejsce nawiersz, ale zawsze jest chwila na wódkę i szluga. Taki manifest, żeby do końca niestracić tego, co i tak się zatraca - normalność.
ps. i nie dziw się, że tak się rozbiłem, ale cholerna wywrota nie toleruje długich komentarzy...
"nazywa ją różnie
mebluje
ożywia
zaludnia
ale ciągle wymyka mu się z rąk
właściwa linia przewodnia
więc
puzzle dryfują w kierunku klozetu
bez nadziei na jakąkolwiek spójność obrazu
niestety nawet pantokratorski oddech
nie posiada mocy wskrzeszania
jeszcze żyjących
wie o tym dobrze dlatego w połowie drogi
wyciąga z kieszeni świeżą paczkę fajek"
na razie nuda jak flaki z olejem
"w głębi duszy nadal tęskni za mozaikami
ze ścian i podłóg hamamu
chciałby je rozdrapać do krwi
usłyszeć zawodzenie muezina a może"
chociaż pierwszą część bez problemu można zapisać ciągiem. fajne to twoje pisanie.
Ale przekonana do końca nie jestem, bo znajomi mi mówią, że pierwotna wersja - właśnie dzięki chaosowi i wielowierszowości - też ma specyficzny urok.
Więc będą dwie wersje, ha! ;)
mówi
i niemal od razu dostaje rozgrzeszenie
full serwis od ręki bez żadnych zagwozdek
mikroskopijnym drukiem
może następnym razem skręcę w lewo nigdy
nie skręcam w lewo
wzrusza ramionami i zaciąga się dymem
a nad chodnikiem snują się jeszcze ostatnie
nabrzmiałe ołowiem fatamorgany"
dla mnie zbyteczny i strącony w przegadanie motyw. to, aby nie stracić, można podać w trinium - każdy z osobna lub razem, ale każdy o innym tytule - myślę że warto, przemyśl to. bo egzystencja i egzaltacja budowlanym intelektem, zaburzenie dnia wsparte chwilą refleksji, gdzie nie często jest miejsce na wiersz, ale zawsze jest chwila na wódkę i szluga, żyje własnym wierszem. Taki manifest, żeby do końca nie stracić tego, co i tak się zatraca - normalność.
ps. i nie dziw się, że tak się rozbiłem, ale cholerna wywrota nie toleruje długich komentarzy
mówi
i niemal od razu dostaje rozgrzeszenie
full serwis od ręki bez żadnych zagwozdek
mikroskopijnym drukiem
może następnym razem skręcę w lewo nigdy
nie skręcam w lewo
wzrusza ramionami i zaciąga się dymem
a nad chodnikiem snują się jeszcze ostatnie
nabrzmiałe ołowiem fatamorgany"
dla mnie zbyteczny i strącony w przegadanie motyw. to, aby nie stracić, można podać w trinium - każdy z osobna lub razem, ale każdy o innym tytule - myślę że warto, przemyśl to. Bo egzystencja, budowlany intelekt, zaburzenie dnia wsparte chwilą refleksji, gdzie nie często jest miejsce nawiersz, ale zawsze jest chwila na wódkę i szluga. Taki manifest, żeby do końca niestracić tego, co i tak się zatraca - normalność.
ps. i nie dziw się, że tak się rozbiłem, ale cholerna wywrota nie toleruje długich komentarzy...
mebluje
ożywia
zaludnia
ale ciągle wymyka mu się z rąk
właściwa linia przewodnia
więc
puzzle dryfują w kierunku klozetu
bez nadziei na jakąkolwiek spójność obrazu
niestety nawet pantokratorski oddech
nie posiada mocy wskrzeszania
jeszcze żyjących
wie o tym dobrze dlatego w połowie drogi
wyciąga z kieszeni świeżą paczkę fajek"