Cóż, po tej dżentelmeńskiej wymianie zdań nie bardzo wiem, czy się wypowiadać...
Spróbuję zająć się konstruktywną krytyką i mam nadzieję, że tak to odbierzesz.
Teksty, które tutaj widzę na Wywrocie, postrzegam jako takie, które mają zainteresować głównie przesłaniem albo takie, w których ma zaciekawić akcja, bohater, sceneria... (jedno też nie wyklucza drugiego, ale takich jest mało). Twoje opowiadanie jest z tej drugiej grupy. Być może inne dno pojawia się gdzieś w dalszych częściach, ale jeszcze ich nie znam.
Mając to na uwadze, powiem tak: zaciekawiłeś. Zbudowałeś intrygujący wątek. To bardzo duży plus. Jest jednak też parę niedociągnięć. Poniżej kilka moich uwag i sugestii:
"stacja benzynowa w połowie drogi stanowej nr 29 leżała na obrzeżach niewielkiej mieściny, której światła można było dostrzec spod dystrybutora" - w opowiadaniach raczej nie stosujemy skrótów, a liczebniki zapisujemy słownie, zatem 'numer dwadzieścia dziewięć'. I dalej w tym zdaniu - proponuję zmienić szyk: "stacja benzynowa leżała w połowie drogi stanowej numer dwadzieścia dziewięć na obrzeżach niewielkiej mieściny, której światła można było dostrzec spod dystrybutora"
"spod swojego kowbojskiego kapelusza" - wspominałam Ci już o zaimkach; warto ich unikać wszędzie tam, gdzie można. W tym wypadku można, bo treść nic nie traci, więc bez 'swojego'.
"który rzucał wydłużony cień aż na drogę" - kto: Teksańczyk czy kapelusz? Tak zbudowane zdanie sugeruje, że kapelusz. Może więc: "rzucając wydłużony cień aż na drogę"
Na tym poprzestanę. Rozsądźcie między sobą, Panowie, czy warto dać tekstowi szansę. Jeśli tak i jeśli uznasz, Autorze, że moje uwagi do czegoś Ci się przydadzą, służę korektą całego tekstu.
Pozdrawiam.
Wiesz co? Mam takie tragiczne wrażenie, że wy tu szukacie kogoś, kogo jeszcze nikt nigdy nie spłodził. Założę się, że dając fragment jakiejś wybitnej książki, oceniłbyś go tak samo jak mój. Nie ma idealnych sformułowań, idealnych książek, czy pisarzy. A wy wszystko mierzycie linijką, którą wam dali na zakończenie edukacji, czysto humanistycznej jak mniemam. Nie tędy droga. Książki, które są wydawane i osiągają ogromne sukcesy są pełne błędów. Nie uda wam się stworzyć systemu, który czyniłby z człowieka pisarza idealnego! Nigdy takiego nie było i nie będzie. Nawet w Robinsonie Crusoe jest błąd. Gość rozbiera się do naga, a później wkłada coś do kieszeni. Może nie powinno się go wydawać?
Zastanawiam się nad sensem tej dyskusji, skoro nie potrafisz nawet dokładnie czytać moich komentarzy - ja pisząc o latarce, dodałem zaraz: "to tylko żarcik, nie obrażaj się", a Ty mi dalej klarujesz, że on ją wyjął i dziwisz się, że się tego nie domyśliłem. Nie emocjonuj się tak.
Nie, to ja czekam o KONSTRUKTYWNĄ krytykę. Bo wiesz co tu usłyszałem? Że łopotanie kurtki jest do dupy. Koniec. I że tekst jest śmieszny, to pokaż mi gdzie jest śmieszny! I co z tymi batonami? Dalej nie ogarniasz tematu?
On tą latarkę wyjął zanim je zjadł. Trudno się domyślić, co? Mam opisywać każde pierdnięcie? A jak poszedł srać w krzaki też mam opisać? O boże, ale wtedy będzie kicz więc jednak dam sobie siana panie Mandibura. Ciekawi mnie tylko co dziwnego w zżarciu 3 batonów pod rząd? Nie czytałeś kinga, który nagle w środku akcji opowiada o gościu, który zaszył się w kiblu i czyta gazetę? Błagam Cię :D
Wymień mi te momenty w których lejesz po nogach ze śmiechu. Ciekawi mnie tylko czego jeszcze Bóg Prozy nie był w stanie objąć swoim rozumkiem, lub czego nie potrafił sobie dopowiedzieć. CZEKAM.
Poza tym co masz do łopotania skórzanej kurtki na torsie? Kicz? Ja tym słowem z chęcią określę Twoje żałosne zdjęcie a'la Star Trek. Przeważnie takie żałosne fotki wklejają zakompleksieni kawalerzy po 40-tce, albo hippisi, którzy nagle stwierdzają ze już ich tu nie powinno być i wstydzą się spojrzeć w lustro. Panie Mandibura:D
Spróbuję zająć się konstruktywną krytyką i mam nadzieję, że tak to odbierzesz.
Teksty, które tutaj widzę na Wywrocie, postrzegam jako takie, które mają zainteresować głównie przesłaniem albo takie, w których ma zaciekawić akcja, bohater, sceneria... (jedno też nie wyklucza drugiego, ale takich jest mało). Twoje opowiadanie jest z tej drugiej grupy. Być może inne dno pojawia się gdzieś w dalszych częściach, ale jeszcze ich nie znam.
Mając to na uwadze, powiem tak: zaciekawiłeś. Zbudowałeś intrygujący wątek. To bardzo duży plus. Jest jednak też parę niedociągnięć. Poniżej kilka moich uwag i sugestii:
"stacja benzynowa w połowie drogi stanowej nr 29 leżała na obrzeżach niewielkiej mieściny, której światła można było dostrzec spod dystrybutora" - w opowiadaniach raczej nie stosujemy skrótów, a liczebniki zapisujemy słownie, zatem 'numer dwadzieścia dziewięć'. I dalej w tym zdaniu - proponuję zmienić szyk: "stacja benzynowa leżała w połowie drogi stanowej numer dwadzieścia dziewięć na obrzeżach niewielkiej mieściny, której światła można było dostrzec spod dystrybutora"
"spod swojego kowbojskiego kapelusza" - wspominałam Ci już o zaimkach; warto ich unikać wszędzie tam, gdzie można. W tym wypadku można, bo treść nic nie traci, więc bez 'swojego'.
"który rzucał wydłużony cień aż na drogę" - kto: Teksańczyk czy kapelusz? Tak zbudowane zdanie sugeruje, że kapelusz. Może więc: "rzucając wydłużony cień aż na drogę"
Na tym poprzestanę. Rozsądźcie między sobą, Panowie, czy warto dać tekstowi szansę. Jeśli tak i jeśli uznasz, Autorze, że moje uwagi do czegoś Ci się przydadzą, służę korektą całego tekstu.
Pozdrawiam.
Wymień mi te momenty w których lejesz po nogach ze śmiechu. Ciekawi mnie tylko czego jeszcze Bóg Prozy nie był w stanie objąć swoim rozumkiem, lub czego nie potrafił sobie dopowiedzieć. CZEKAM.