Estel, bo z tym przyuczeniem do wkładania kija w mrowisko jest tak:
Tym przyuczeniem może być sumienie, wrażliwość, potrzeba wartościowania, czy jak tam zwał. Różnica jest taka, że nie-poeta wsadzi czasem kij w mrowisko, ale widząc, co się dzieje, s..., znaczy ucieka; poeta wkłada i już mu tak zostaje, ewentualnie zamiesza nim jeszcze trochę... I cały problem w tym, że te mrówy nie zżerają tylko jego. No, ale mi tam zawsze z logiką nie było po drodze ;)
mnie też się nie podoba, bo raczej to nie poeta pluje na ludzi, a ludzie na poetę.
ja się powołuję jak Domka na cytat Kidda :D
"sieję wokół zniszczenie pierwszym lepszym stwierdzeniem
wciąż czując się śmieciem przez normy społeczne"
No jak nie trzeba zbyt wiele robić, skoro i dorosnąć trzeba i szwędać się trzeba i zrujnować mieszkanie. To jest męczące.
I coś mi się nie zgadza w puencie. Tyle idiotów ile chodzi po świecie, i mało który z nich jest poetą. Jakby wszyscy chcieli być, to hoho. Tu logika wchodzi, warunki konieczne i wystarczające. Niby piszesz, że wystarczy, czyli wystarczający, ale niekonieczny. To taka baza tak? Będę idiotką to będę poetką? Eeee, bez sensu.
I ja bym powiedziała, że właśnie nie zostaliśmy przyuczeni do kija. Raczej do obchodzenia mrowiska szerokim łukiem, żeby broń boże sobie kuku nie narobić. I to wbrew tym przyuczeniom działamy.
I nie trzeba się szwędać. Znane sa przypadki osób, które pisały przez zasiedzenie.
Nie podoba mi się to.
szczerze - nie wiem. niegdyś miałem wysokie mniemanie o sobie, a teraz widzę, ile jeszcze pracy przede mną. bo tak naprawdę, żeby zostać poetą, trzeba zwyczajnie umrzeć i swoimi wierszami spowodować tekstami, że pamięć o nim nie wymrze. można się tu odwołać do "Exegi monumentum" Horacego.
wcale nie. proste pytanie. jesteś czy nie? nie wstydź się i odpowiadaj szczerze. chociaż w sumie brak odpowiedzi (w kontekście twoich dawnych komentarzy pod tekstami, które wstawiałeś) też jest formą odpowiedzi. niemniej jednak ponawiam pytanie. tak czy nie?
Tym przyuczeniem może być sumienie, wrażliwość, potrzeba wartościowania, czy jak tam zwał. Różnica jest taka, że nie-poeta wsadzi czasem kij w mrowisko, ale widząc, co się dzieje, s..., znaczy ucieka; poeta wkłada i już mu tak zostaje, ewentualnie zamiesza nim jeszcze trochę... I cały problem w tym, że te mrówy nie zżerają tylko jego. No, ale mi tam zawsze z logiką nie było po drodze ;)
ja się powołuję jak Domka na cytat Kidda :D
"sieję wokół zniszczenie pierwszym lepszym stwierdzeniem
wciąż czując się śmieciem przez normy społeczne"
I coś mi się nie zgadza w puencie. Tyle idiotów ile chodzi po świecie, i mało który z nich jest poetą. Jakby wszyscy chcieli być, to hoho. Tu logika wchodzi, warunki konieczne i wystarczające. Niby piszesz, że wystarczy, czyli wystarczający, ale niekonieczny. To taka baza tak? Będę idiotką to będę poetką? Eeee, bez sensu.
I ja bym powiedziała, że właśnie nie zostaliśmy przyuczeni do kija. Raczej do obchodzenia mrowiska szerokim łukiem, żeby broń boże sobie kuku nie narobić. I to wbrew tym przyuczeniom działamy.
I nie trzeba się szwędać. Znane sa przypadki osób, które pisały przez zasiedzenie.
Nie podoba mi się to.
reszta to tani stereotyp, który szczerze zniechęcił mnie do dalszej dyskusji... no cóż, bywa i tak. ;]