Martyna - dzieki za to, ze ktos sie zorientowal ze pfelixowi brakuje wiedzy, choc bardzo chce zablysnac ;)
moim zdaniem text jest udany, pierwsza czesc wywolala we mnie odpowiednia reakcje (odruchy wymiotne ;), druga milo zaskoczyla.
w tekscie zawarte frustracje autora pt. "jak pisac o milosci, zeby nikt nie powiedzial ze zbyt banalnie?" - i bardzo slusznie, bo przeciez milosc to taki banalny temat...
i niektore zdania urzekajace: "piekne, przed chwila zapisane (...) slonce", oszalale litery, przypominajace ze Lukasz to postac fikcyjna, ktora krytykuje swoj los.
no trudno, czasami niektorym nie chce sie zobaczyc tego co miedzy wierszami - a ty, anubis, prosze, nie przystosowuj sie do czytelnikow - ostatecznie mozesz zawsze dopisywac wytlumaczenie dla leniwych ;)
No to jeszcze ja. Ogólnie rzecz ujmując: tekst jest ciekawy, aczkolwiek przyznam, że nie wywołał u mnie tak pozytywnej reakcji jak u niektórych z Was. Co prawda pomysł dialogu to trafne posunięcie, ale już zakończenie wcale mnie nie satysfakcjonuje. Mam wrażenie, że Autorowi w ostatniej chwili zabrakło pomysłu na bardziej zaskakującą pointę. Powiedzenie ..."prawdziwa miłość nie da się zniszczyć..." jest odrobinkę banalne, chyba nie zaprzeczycie?
I jeszcze drobna uwaga gramatyczna: słówka takie jak "go" albo "nią" to nie PRZYimki, a ZAimki. A to, że się powtarzają, mnie osobiście niespecjalnie przeszkadzało w czytaniu.
Prawdziwą miłość da się zniszczyć, można ją zabić, stłamsić, przeobrazić. Może zgasnąć tak szybko, jak się zapaliła. I nie zawsze od nas to zależy, chociaż, gdy ją pielęgnujemy, dłużej może się tlić...Ktoś, kto kocha nie rani, a jeśli rani, to nieświadomie i nie przeżywa z tego powodu rozterek. Nie on w takiej konstelacji cierpi, ale...ta druga osoba. Twój bohater Anubis, rzeczywiście kocha, ale kocha samego siebie. Na sobie skupia całą swoją uwagę, na swoich uczuciach. To one dominują. I patrząc na to z tej strony, jest to tekst prawdziwy, ale gdybym rozpatrywała go pod innym kontem, byłby zupełnie nierealny....Mimo to dałam mu ocenę bardzo dobry, bo pięknie napisany a zdanie: ,,Nie jesteś tylko zmyślonym zespołem oszalałych liter..." na długo zapewne pozostanie w mojej pamięci. Może ja wykorzystam:-)))(Żartowałam oczywiście). Gorąco pozdrawiam. Beata
Khhrrr... to mi się podoba. Teksty się ostatnio pojawiają ciekawe, po jeden dwa komentarze dostają. A tutaj pojawia się Anu, trzaska jeden tekst i wywołuje burzę. To jest sztuka napisać tekst który by potrafił tak ludzi ożywić i podzielić na dwa obozy...
Co do komentarza Anu: zaskoczyłeś mnie. I trochę zawstydziłeś. Chociaż prawdę powiedziawszy to mogłeś dłużej ten dialog poprowadzić. ;-/
Hah, paradoksalnie, postać łukasza poprzez fakt przedstawienia jej jako postać literacką zyskkuje na życiu....... Chyab takie było zamierzenie ;-))))))))
tak sobie patrzę na ocenę tego tekstu, i na tłumaczenie teraz się autora.. i ręcę załamuję.. bo właśnie to co autor podkreśla podkreslenie sytuacji pierwszej dzięki zabawie autor-wytwór, pierwszy problem przestaje być banalny i daje się poczuć piętno tego problemu w ostatnim zdaniu, które bez drugiej części było by banalne.. tak samo pierwsza część bez drugiej byłaby banalna i na odwrót.. pewnie nawet tekst miałby wtedy z przejściem do czytelni.. no ale widzę, że nie u wszystkich zaskoczyły odpowiednie trybiki.. czytając początek.. też miałem jakiś taki przesyt zabiegami artystycznymi, ale przecież to jest proza w prozie :)) mi osobiście przeszkadza ostatnie "na granicy szaleństwa" jakieś to banalne :).. ale tylko to jak dla mnie.. :)
Nie lubię wypowiadać się na temat własnych opowiadań, nie lubię tłumaczyć swoich motywów, ale pro forma winny jestem tutaj kilka słów komantarza.
Na początek co do przyimków -- to zaniedbanie. Początkowo nie było w opowiadaniu wogóle imion. Przy proofreading stwierdziłem, że dziwnie to brzmi bez konkretnego odniesienia. W końcu dodałem ale jak widać zapomniałem dokończyć procesu -- mea culpa.
Długie zdania -- to już kwestia przyzwyczajenia. Lubię je, lubię się męczyć unikając kropek, w strumieniach emocjonalnych wogóle ich nie używam. Powód jest prosty -- jak śledzę strumień myśli via media to kropki wogóle się u mnie nie pojawiają. Może jest to i męczące w czasie czytania, ale nie mam zamiaru tego zmieniać -- wybaczcie.
Zrobiłem natomiast jeden dość poważny błąd -- lecz nie jest to jak wam się wydaje "sztampa", czy też ubóstwo warsztatu. Niewystarczająco wyraźnie rozłożyłem akcenty w opowiadaniu, przyjmując że czytelnik nie będzie szukał tylko na powierzchni. Tytuł "Dlaczego" nie odnosi się do niewypowiedzianego pytania Katarzyny "Dlaczego mnie zdradziłeś"; odnosi się do pytania Łukasza "Dlaczego pozwoliłeś na Happy End". Tak samo też i "łzy" nie są łzami Kasi, lecz metaforycznymi łzami autorskimi, wylewanymi nad każdą meta-rzeczywistą postacią którą stworzy, a później w imię dobra sztuki musi zniszczyć. Opowiadanie to nie było z zamierzenia opowiadaniem o "miłości". Miałem nadzieję, że przy zakończeniu opowiadania dwuznaczność tytułu będzie zaskoczeniem dla czytelnika. Jak widać przeliczyłem się.
Część pierwsza celowo jest sztampowa, by uzmysłowić czytelnikowi problem zawarty w części drugiej... Chodziło mi tutaj głównie o konflikt autora, czy też raczej nazwijmy go sobie kreatorem, z własnym dziełem, z pustą kartką papieru. Velmont słusznie zauważył, że Łukasz to nie autor. Łukasz jest manifestacją literacką mojego przyjaciela. I stąd wynika konflikt. Konflikt między postacią, która dzięki stylizacji na rzeczywistą osobę, dzięki opieraniu się o ładunek emocji, zyskuje własne, autonomiczne życie i swoją obecnością zaczyna wywierać presję na autora. Zaczyna budzić w nim uczucia, których tam być nie powinno. Autor przestaje patrzyć na swoje opowiadanie pod względem wartości literackiej, patrząc w oczy sztuce, lecz daje się ponieść swojej władzy jaka się rozciąga nad składanymi przezeń zdaniami by kosztem "uziemienia" opowiadania opanować targające nim emocje.
Oczywiście o wiele wyraźniejsze by to było, gdybym umieścił pełne portrety psychologiczne postaci, ale zniszczyłoby to zarazem ideę, sit venia verbo "obrazu".
Podsumowując: teraz rozumiem, że takie akcenty trzeba wyraźniej wytłuszczać, nie mogę sobie pozwalać na ukrywanie znaczenia między wierszami. Non omnia possumus omnes. Przepraszam, za zamieszanie jakie "Dlaczego..." wywołało.
pozdrawiam wszystkich i
dziękuję za konstruktywną krytykę,
A.R.
moim zdaniem text jest udany, pierwsza czesc wywolala we mnie odpowiednia reakcje (odruchy wymiotne ;), druga milo zaskoczyla.
w tekscie zawarte frustracje autora pt. "jak pisac o milosci, zeby nikt nie powiedzial ze zbyt banalnie?" - i bardzo slusznie, bo przeciez milosc to taki banalny temat...
i niektore zdania urzekajace: "piekne, przed chwila zapisane (...) slonce", oszalale litery, przypominajace ze Lukasz to postac fikcyjna, ktora krytykuje swoj los.
no trudno, czasami niektorym nie chce sie zobaczyc tego co miedzy wierszami - a ty, anubis, prosze, nie przystosowuj sie do czytelnikow - ostatecznie mozesz zawsze dopisywac wytlumaczenie dla leniwych ;)
pozdr
Moje uznanie.
I jeszcze drobna uwaga gramatyczna: słówka takie jak "go" albo "nią" to nie PRZYimki, a ZAimki. A to, że się powtarzają, mnie osobiście niespecjalnie przeszkadzało w czytaniu.
Co do komentarza Anu: zaskoczyłeś mnie. I trochę zawstydziłeś. Chociaż prawdę powiedziawszy to mogłeś dłużej ten dialog poprowadzić. ;-/
Hah, paradoksalnie, postać łukasza poprzez fakt przedstawienia jej jako postać literacką zyskkuje na życiu....... Chyab takie było zamierzenie ;-))))))))
Na początek co do przyimków -- to zaniedbanie. Początkowo nie było w opowiadaniu wogóle imion. Przy proofreading stwierdziłem, że dziwnie to brzmi bez konkretnego odniesienia. W końcu dodałem ale jak widać zapomniałem dokończyć procesu -- mea culpa.
Długie zdania -- to już kwestia przyzwyczajenia. Lubię je, lubię się męczyć unikając kropek, w strumieniach emocjonalnych wogóle ich nie używam. Powód jest prosty -- jak śledzę strumień myśli via media to kropki wogóle się u mnie nie pojawiają. Może jest to i męczące w czasie czytania, ale nie mam zamiaru tego zmieniać -- wybaczcie.
Zrobiłem natomiast jeden dość poważny błąd -- lecz nie jest to jak wam się wydaje "sztampa", czy też ubóstwo warsztatu. Niewystarczająco wyraźnie rozłożyłem akcenty w opowiadaniu, przyjmując że czytelnik nie będzie szukał tylko na powierzchni. Tytuł "Dlaczego" nie odnosi się do niewypowiedzianego pytania Katarzyny "Dlaczego mnie zdradziłeś"; odnosi się do pytania Łukasza "Dlaczego pozwoliłeś na Happy End". Tak samo też i "łzy" nie są łzami Kasi, lecz metaforycznymi łzami autorskimi, wylewanymi nad każdą meta-rzeczywistą postacią którą stworzy, a później w imię dobra sztuki musi zniszczyć. Opowiadanie to nie było z zamierzenia opowiadaniem o "miłości". Miałem nadzieję, że przy zakończeniu opowiadania dwuznaczność tytułu będzie zaskoczeniem dla czytelnika. Jak widać przeliczyłem się.
Część pierwsza celowo jest sztampowa, by uzmysłowić czytelnikowi problem zawarty w części drugiej... Chodziło mi tutaj głównie o konflikt autora, czy też raczej nazwijmy go sobie kreatorem, z własnym dziełem, z pustą kartką papieru. Velmont słusznie zauważył, że Łukasz to nie autor. Łukasz jest manifestacją literacką mojego przyjaciela. I stąd wynika konflikt. Konflikt między postacią, która dzięki stylizacji na rzeczywistą osobę, dzięki opieraniu się o ładunek emocji, zyskuje własne, autonomiczne życie i swoją obecnością zaczyna wywierać presję na autora. Zaczyna budzić w nim uczucia, których tam być nie powinno. Autor przestaje patrzyć na swoje opowiadanie pod względem wartości literackiej, patrząc w oczy sztuce, lecz daje się ponieść swojej władzy jaka się rozciąga nad składanymi przezeń zdaniami by kosztem "uziemienia" opowiadania opanować targające nim emocje.
Oczywiście o wiele wyraźniejsze by to było, gdybym umieścił pełne portrety psychologiczne postaci, ale zniszczyłoby to zarazem ideę, sit venia verbo "obrazu".
Podsumowując: teraz rozumiem, że takie akcenty trzeba wyraźniej wytłuszczać, nie mogę sobie pozwalać na ukrywanie znaczenia między wierszami. Non omnia possumus omnes. Przepraszam, za zamieszanie jakie "Dlaczego..." wywołało.
pozdrawiam wszystkich i
dziękuję za konstruktywną krytykę,
A.R.