Literatura

korpo 1 (opowiadanie)

5-minute-dress

In its entirety, the madness of this world, you see, lies in the small, simple things.

 

And the calmest, kindest people hide within them the hurt Joker with a pocket knife.

- corporate unknown

 

Z niepokojem wszytym pod skórę jak esperal, kładę się spać. Wiem, że zatapiając głowę w poduszkę, będę topiła w niej miniony dzień tak jak w beczce pełnej wody topi się małe, bezbronne kocięta. Przelecę w myślach pacierz: faceta racz mi dać Panie. Już nawet nie na kolanach, bo w tej pozycji byłabym, gdyby ktoś wreszcie mnie usidlił.

 

Kroczę dumnie korporacyjnymi korytarzami, machając badgem, z gracją prześlizgując się jak zdradziecki rajski wąż przez drzwi przytrzymywane dla mnie przez korporacyjnych kolegów. Korporacyjni koledzy chcą bowiem być szarmanccy i obyci; światowi, lotni – bo przecież władają przynajmniej jednym językiem obcym – angielskim – i nieważne jest to, że obrzezają go raz za razem, taśmowo, z napletka poprawnej składni i wymowy. Korporacyjni koledzy, sztubacy z mlekiem pod nosem, albo ci w małżeństwach – bez różnicy wszyscy są facetami, gotowymi na grę w kasynie uczuć, jakim korporacja jest bez wątpienia. Targowisko próżności: zapraszamy! Zapraszamy! Panie i Panowie! Tu każdy znajdzie coś dla siebie: świecidełko, które oczaruje blaskiem (gdy zdrapiesz złotko, dostrzeżesz zmatowiałą, obłażącą miedzianą krwią rdzę), pozytywkę, co wygrywa najsłodsze melodie (dopóki nie wyczerpie się bateria), lustereczko mocno kryjące wszelkie pryszcze i inne wykwity (dopóki nie założysz szkieł kontaktowych)! Do koloru, do wyboru!

 

Ale w tej firmie jest burdel – wycedziła dziś Olcia. Myślałam, że znowu mówi o prowizorycznej aplikacji w wersji beta, w której trzy tysiące korpoludzi podlicza swój cotygodniowy znój. Popatrzyłam na nią pytająco, szukając potwierdzenia mojego domysłu. No syf – rozłożyła ręcę jak do ukrzyżowania - Każdy tu czegoś szuka, tylko nie roboty. Prawda: to jak prężnie działająca agencja towarzyska sprytnie operująca pod szyldem biura matrymonialnego.

 

Pomiędzy ściąganiem kolejnych raportów, kulturalni koledzy marzą, żeby z koleżanek ściągnąć majtki. Nikt nie chce ściągać aplikacji, ładować na serwer zaktualizowane pliki jest już natomiast dużo przyjemniej. Podobnie sprawy mają się z otwieraniem drzwi: ktoś wreszcie powinien zrobić kajzena zakładającego, że ciągną panie, a pchają panowie – haaa haaa – a jakże! Zastanawiające jest to, ile czasu i energii można by na tym zaoszczędzić.


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Paulina Biczkowska
Paulina Biczkowska 14 maja 2013, 12:04
I kolejne (a raczej pierwsze – teksty czytałam w odwrotnej kolejności) spojrzenia na życie korporacji od wewnątrz. Drugi akapit rewelacyjny, pozostałe ciut odstają poziomem.

Do poprawy:
• „miniony dzień tak jak” – po „dzień” przecinek;
• „mi dać Panie” – po „dać” przecinek;
• „bez różnicy wszyscy” – po „różnicy” przecinek;
• „jak do ukrzyżowania” – po „ukrzyżowania” kropka”;
• „agencja towarzyska” – po „towarzyska” przecinek.
Ada Mickiewicz
Ada Mickiewicz 4 kwietnia 2014, 20:49
A mi spodobało się marzenie o ściągniętych majtkach. Tekst nie jest zły, chociaż nie niezły :).
przysłano: 12 maja 2013 (historia)

Inne teksty autora

Do Przyjaciela
5-minute-dress
Napoleon
5-minute-dress
Scena w łazience
5-minute-dress
Korpo 2
5-minute-dress
klasówka
5-minute-dress
Roztopy
5-minute-dress

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca