Pracownia poety

Kazimierz Wierzyński

Wynieśliśmy z żoną stół pod drzewa,
Bo nagle mi przyszło do głowy,
Że łatwiej byłoby wprost
Z powietrza przepisać jak śpiewa
Nad srebrną kałużą drozd
I las jak pachnie sosnowy.

Jak z klonu liście zębate,
Szkliste z wierzchu a ciemne pod spodem,
Rzucają na trawę liliowy cień,
Przepisać to cudo świata,
Przepisać ten boski dzień
Ociekający jeszcze wschodem.

Więc piszę. Rysuję drzewa,
Ptaka, co skacze (scilicet: śpiewa)
I sosny i klony wysokie i duże,
I drę to wszystko, raz, drugi i trzeci,
Sosny wciąż pachną, liść każdy świeci,
A ja papierem zaśmiecam kałużę.

Inne teksty autora

Kazimierz Wierzyński
Kazimierz Wierzyński