wybór wierszy

Andrzej Bursa

[Bajka]

Podpadł kiedyś cesarzowi, gdy ten miał zły humor. Cesarz kazał go ściąć. Ale nie miał czasu.
Powiedział tylko:
- Niech się pan zgłasza co godzina w mojej kancelarii i przypomina, że w najbliższym czasie mam panu uciąć głowę.
Więc się zgłaszał. Najpierw to przeżywał. Rozmyślał nad znikomością bytu i skrępowaniem jednostki, zależnością od dzikich kaprysów tępego kacyka. Ale potem się wdrożył. Urzędnicy mieli z nim krzyż pański. Roboty huk, interesanci słabną w kolejce, a tu ten stale:
- Dzień dobry. Cesarz kazał przypomnieć, że w najbliższym czasie ma mi uciąć głowę. Do widzenia.
I tak co godzina.
Punktualnie dwie przed dwunastą wypadał z kawiarni "Ministerialnej" (w innych nie bywał), aby pośpiesznie wygłosic swoja formułkę. Co sobota o jeenastej w nocy, lekko chwiejąc się na nogach po butelce wychylonej w barze "Raj Ambasadora" (w innych nie bywał), zjawiał się w kancelarii i oświadczał bełkotliwie:
- Cesarz kazał przypomnieć...żeby...tego...tamm... że w najbliższym czasie ma mi głowę uciąć.
O czwartej nad rane zeskakiwał z pryczy, rozstawinej w przedpokoju kancelarii (gdzie indziej nie sypiał), i zaspanym głosem budził drzemiącego sekretarza dyżurnego:
- Cesarz kazał mnie - itd.
Po dwudziestu latach natknął się kiedyś w kancelarii na sędziwego już cesarza.
- A czego ten chce? - spytal cesarz.
- A on się tu zgłasza, że wasza Cesarska Mość ma mu głowę uciąć - rzekł sekretarz.
- No to mu utnijcie - żachnął sie cesarz.
No to mu ucięli.
Koniec bajki.

[Chory synek]

Wróbelkom nie sypiesz bułeczki
Wiewiórka nie przyjdzie do raczki
Mój synek jest chory... Łóżeczko
zdyszane oblepia gorączka

Ach dałbym ci księżyców tysiąc
I pałac miodowy za górą
Osiołka i parę tygrysią
Jak gdybyś już bajki rozumiał

Lecz ty nie rozumiesz biedactwo
I w główce maleńkiej coś marzysz
A żona pobiegła do miasta
Ażeby sprowadzić lekarza

Ucichły na schodach jej kroki
Gdy z synkiem zostaliśmy sami
Jak wielki nietoperz - niepokój
Szybował powoli nad nami

[Dno piekła]

Na dnie piekła
ludzie gotują kiszą kapustę
i płodzą dzieci

mówią; piekielnie się zmęczyłem

lub: piekielny dzień miałem wczoraj
Mówią: muszę się wyrwać z tego piekła
i obmyślają ucieczkę na inny odcinek
po nowe nieznane przykrości
ostatecznie nikt im nie każe robić tego wszystkiego
a sa zbyt doświadczeni
by wierzyć w możliwość przekroczenia kręgu
mogliby jak ci starcy
hodowani dość często w mieszkaniach
(przeciętnie na dwie klatki schodowe jeden starzec)
karmieni grysikiem
i podmywani gdy zajdzie potrzeba
trwać nieruchomo w proroczym geście
z dłońmi uniesionymi ku górze
ale po co
dokładne wydeptywanie dna piekła
uparte dążenie
z pełną świadomością jego bezcelowości
ach ileż to daje satysfakcji.


[Funkcja Poezji]

Poezja nie może być oderwana od życia
Poezja ma służyć życiu

Gospodyni domowa powinna:
wytrzeć kurze
wynieść śmieci
wymieść spod łóżka
wytrzepać dywan
nakarmić dziecko
pójść po zakupy
podląc kwiatki
napalić w piecu
przyrządzić obiad
wymyć rondle
wypłukać szklanki
wyprać pieluchy
zaszyć spodnie
przyszyć guzik
zacerować skarpetki
zapisać wydatki

i jeszcze
zrobić
tysiąceinnychrzeczyok-
tórychniemamypo-
jęcia
a potem lektura wielkich romantyków
i lu-lu...


[Hamlet]

Gdy kur blaszany pieje rano
i warta nocna zmienia konie
Hamlet przygląda się kolanom
nóg swoich gładko utoczonych

Zrzuciwszy płaszcz z lubością stwierdza
ud twardość i wypukłość piersi
w cuchnącej świeżym trupem twierdzy
Hamlet kryguje się do śmierci

Sztylet uderza w zamku cicho
sto uszu każdy kąt ma pusty
wiec Hamlet nie chce budzić licha
bezgłośnie śmieje się przed lustrem


[***]

Jaki miły mądry facet
naprawdę mądry
nie z tych przemądrzałych
obieżyświat
co to z niejednego pieca chleb jadł
wyrozumiały i uprzejmy
cała anatomia jego twarzy
zdradza lekki wysiłek
ust:
...by mądrzej i grzeczniej
do mnie mówić
oczu:
...by uważniej i uprzejmiej
mnie słuchać
Taaak
naprawdę nie mogłem
nie napluć mu w twarz


[Języki obce]

Czy twój ojciec pali fajkę?
Tak mój ojciec pali fajkę
Yes, my father smokes the pipe
powtórz to zdanie
otworzy ci ono
o-
knonaświat
Gdy będziesz siedział na Broadwayu
w barze piękniejszym niż oczy szatana
spytają cię niezawodnie
czy twój ojciec pali fajkę
wtedy odpowiedz z uśmiechem
Yes, my father smokes pipe
Widzisz
jak to będzie cudownie

[Kopniaki]

Przyszedł rzeczowo żeby coś osiągnąć
ale już w pierwszych drzwiach kopniak
uśmiechnął się
kopniak wydał mu się dosyć dowcipny
spróbował znowu
kopniak
postanowił iść piętro wyżej
spadł znów na parter strącony kopniakiem
przywarował grzecznie w korytarzu
kopniak
kopniak w bramie
na ulicy znowu kopniak

więc zapragnął przynajmniej poetycznej śmierci
rzucił się pod samochód

i oberwał tęgiego kopniaka od szofera.


[Miłość]

Tylko rób tak żeby nie było dziecka
Tylko rób tak żeby nie było dziecka

To nieistniejące niemowlęe
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówkami z perpektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to ...aaa płacze nam ciągle i histeryzujewtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo niestety.

[Modlitwa dziękczynna z wymówką]

Nie uczyniłeś mnie ślepym
Dzięki Ci za to Panie

Nie uczyniłeś mnie garbatym
Dzięki Ci za to Panie

Nie uczyniłeś mnie dziecięciem alkoholika
Dzięki Ci za to Panie

Nie uczyniłeś mnie wodogłowcem
Dzięki Ci za to Panie

Nie uczyniłeś mnie jąkałą kuternogą karłem epileptykiem
hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny i flory
Dzięki Ci za to Panie

Ale dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?

[Nadzieja]

Jeżeli nam się uda to coś my zamierzyli
i wszystkie słońca które wyhodowaliśmy w
doniczkach
naszych kameralnych rozmów
i zaściankowych umysłów
rozświetlą szeroki widnokrąg
i nie będziemy musieli mówić że jesteśmy
geniuszami
bo inni powiedzą to za na
i aureole
tęczowe aureole
...ech szkoda gadać
Panowie jeżeli to się uda
To zalejemy się jak jasna cholera


[Nasze ognisko]

Roznieciliśmy nasze ognisko
By odgrodzić swoje wieczory
Od ludzi wszystkich jak od chorób
Niech się kołysze i błyska
Niech złote śpiewają iskry
W naszym ognisku...

Siedzimy wieczorami
Coś niedobrze się dzieje
Płomień gaśnie ciemnieje
Kopeć oczernił pokój
Pyta żona: Co ci kochany?
- A daj mi spokój...

Ja wiem czemu smutno mój drogi
My lubimy bardzo czworonogi
Zwierzę najlepszy przyjaciel
Już na ulicy jestem jednym skokiem
Przemierzam całe miasto szerokie
Wracam
Z ogromnym kotem pod pachą

Siedzimy wieczorami
Coś niedobrze się dzieje
Kot straszy bursztynowym okiem
Płomień gaśnie ciemnieje
Przeglądamy... malarstwo włoskie...
Rany Boskie... jak nudno...
No - mówię - rady nie ma...
Widać się do siebie nie nadajemy
Koniec z naszym ogniskiem
Ale sprośmy jeszcze na ostatek
Wszystkich naszych starych kamratów
Ze szkolnej ławy
Z popijawy...
Zrobimy zabawę...

Przyszli goście
Każdy opowiada
Barwna talia się rozkłada
Z prostych opowieści
Chwalimy życie z całej mocy
Śpiewamy pieśni do północy

Pierwsza Goście już za progiem
No i cóż moja droga
I nam trzeba zabierać walizki
Ale popatrz... popatrz
Jak się kołysze i błyska
Wielkim ogniem... słoneczną iskrą
Nasze ognisko...
I nasz kot jest bardzo piękny z tym bursztynowym okiem


[Nauka chodzenia]

Tyle miałem trudności
z przezwyciężeniem prawa ciążenia
myślałem że jak wreszcie stanę na nogach
uchylą przede mną czoła
a oni w mordę
nie wiem co jest
usiłuję po bohatersku zachować pionową postawę
i nic nie rozumiem
"głupiś" mówią mi życzliwi (najgorszy gatunek łajdaków)
"w życiu trzeba się czołgać czołgać"
więc kładę się na płask
z tyłkiem anielsko-głupio wypiętym w górę
i próbuję
od sandałka do kamaszka
od buciczka do trzewiczka
uczę się chodzić po świecie


[Pantofelek]

Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek

no to co

milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie

[Pedagogika]

Z dziećmi trzeba surowo
Zamiast płaszcza łach
Ubierz łach
Zapnij łach
Szanuj łach
Ten łach to moja praca
Moje wyprute żyły
Ten łach
Moje stracone złudzenia
Moje niedoszłe posłannictwo
Moje złamane życie
Moja martwa perspektywa
Wszystko ten łach
Ubierz łach
Zapnij łach
Szanuj łach


[Piosenka chorego na raka podlewającego pelargonie]

Rak jest choroba nieuleczalną
Śmierć jest zjawiskiem nieodwracalnym
W śmiesznym ubranku w piżamie pasiastej
Podlewam pelargonie

Pelargonie jak krew czerwone
Pelargonie białe jak mleko
W błękitnym brzęku lata o zmierzchu
Na szpitalnym balkonie

Ptaki wróżą rosę doktorze
Rosa biała furie upałów
Ja podlewam nasze pelargonie
Mądry biały doktorze

Rak jest chorobą nieuleczalną
Życie jest treścią niezwyciężoną
Trzeba uważać w dni upalne
żeby nie zwiędły pelargonie


[Poeta]

Poeta cierpi za miliony
od 10 do 13.20
O 11.10 uwiera go pęcherz
wychodzi
rozpina rozporek
zapina rozporek
Wraca chrząka
i apiat'
cierpi za miliony

[Pożegnanie z psem]

Na szept mój wielki łeb się poruszył.
No cóż, mój drogi - bieda.
Przykro mi bardzo, ale brak funduszów.
Trzeba cię sprzedać.
Już nie będę pod przewodem twoich czujnych uszu
Brnął w puszcz matecznikacz, wykrotach.
Nie będzie już puszczy,
Będzie park Jordana - pełen błota.
Ach, jakie ty miałeś skoki i susy,
Jak szczałeś z łapy triumfalnym zadarciem,
Wiatr płoszyłeś ogona białym pióropuszem.
Ale trudno, nie ma żarcia.
Ty dużo potrzebujesz, to wiadomo.
U mnie zawsze tragedia z groszem,
Zresztą straszy kłopot był w domu:
Już pożarłeś czterech listonoszy.
No, chodź tu, chodź, jaki pobłysk wilczy
Czołga się ukradkiem w twoich ślepiach.
Gdyby moi przyjaciele umieli tak inteligentnie milczeć,
Toby było mi o wiele lepiej.
Idź już leżeć. Nie warto płakać.
W życiu gorsze udręki będą jeszcze.
Ja kochałem nie odkryte nasze szlaki
I zmierzwioną sierść pachnącą deszczem.


[***]

Przecież znasz wszystkie moje chwyty
życie moje
wiesz kiedy będę drapał krzyczał i rzucał się
znasz upór moich zmagań
i drętwe pozbawione smaku i czucia wyczerpanie
wtedy zatruwasz mój sen majakami
aby uniemożliwić mi jakikolwiek azyl
znam twoje słodycze
które przyjmuję ze skwapliwą wdzięcznością
i po których szarpią mnie torsje
przywykłem do twoich okrucieństw
nauczyłem się śmiać z wlasnego trupa
(znasz dobrze ten mój ostatni chwyt)
znudziliśmy się sobie życie moje mój wrogu
Cóż kiedy wkęciłeś iskry bólu w moje szczęki
aby uniemożliwić mi ziewanie.

[Rzeźnia]

Dwaj rzeźnicy grają w karty
O koronę króla
O mieczyk waleta
O uciechę z damą

W kojcach rząd baranów swojskich
Śpiewa w płaszczach apostolskich

Kto wygra koronę
Kto miecz brylantowy
A kto białogłowę

Komu skarb
Komu zawieja
Komu miecz
A komu róża

Diamentowy kwiat nadziei
Rozjaśnia ściany szlachtuza

[Skarżypyta]

...em
...em
...em łbym
łbym
łbymten tego
ten tego
ten tego - Panie kierowniku jak kolega ściągnał spodnie
w latrynie to zauważyłem że on ma tyłek odlany
ze spiżu

[Sobota]

Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość
możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywacz rozwoju małych miasteczek
ale
.......mam w dupie małe miasteczka
.......mam w dupie małe miasteczka
.......mam w dupie małe miasteczka


[Sylogizm prostacki]

Za darmo nie dostaniesz nic ładnego
zachód słońca jest za darmo
a więc nie jest piękny
ale żeby rzygać w klozecie lokalu prima sorta
trzeba zapłacić za wódkę
ergo
klozet w tancbudzie jest piękny
a zachód słońca nie
a ja wam powiem że bujda
widziałem zachód słońca
i wychodek w nocnym lokalu
nie znajduję specjalnej różnicy

[Śmierć mamusi]

chlip.....
chlip.....
chlip.....
.....chlap.....
.....chlap.....
.....chlap.....
chlup.....
chlup.....
chlup.....
.....- mamo daj mi chleba z serem
.....- nie ma mamusi
nikt ci nie da chleba z serem


[Święty Józef]

Ze wszystkich świętych katolickich
najbardziej lubię Józefa
bo to nie był żaden masochista
ani inny zboczeniec
tylko fachowiec
zawsze z tą siekierą
bez siekiery chyba się czuł
jakby miał ramię kalekie
i chociaż ciężko mu było
wychowywał Dzieciaka
o którym wiedział
ze nie jest jego synem
tylko Boga
albo kogo innego
a jak uciekali przed policją
nocą
w sztafażu nieludzkiej architektury Ramzesów
(stąd chyba policjantów nazywają faraonami)
niósł Dziecko
i najcięższy koszyk


[Trudno o przyjaciół]

Jeżeli w rozmowie z niedużym gościem
będę używał w stosunku do ludzi niskiego wzrostu
określeń:
kurdupel korek
jamnikto już mam w moim rozmówcy wroga
ale gdy powiem przy blondynie herkulesie
podobają mi się wysocy chłopcy blond
to wspaniały gatunek facetów

to na pewno nie zyskam przyjaciela.


[W tramwaju]

wsiedli nieprawidłowo
niosąc boleść po tatusiu
konduktor ani nie pisnął
zablokowali pół wozu
nikt ani nie mrugnął
boleść po tatusiu
wielka rzecz
po tatusiu boleść
a jeszcze napominali ludzi
nasza boleść jest świeża
zabrudzi pan trencz
biały trenczyk
szkoda
żeby się miał pobrudzić
o naszą boleść po tatusiu


[Z zabaw i gier dziecięcych]

Gdy ci się wszystko znudzi
spraw sobie aniołka i staruszka
gra się tak:
podstawiasz staruszkowi nogę że wyrżnie mordą o bruk
aniołek spuszcza główkę
dasz staruszkowi 5 groszy
aniołek podnosi główkę
stłuczesz staruszkowi kamieniem okulary
aniołek spuszcza główkę
ustąpisz staruszkowi miejsca w tramwaju
aniołek podnosi główkę
wylejesz staruszkowi na głowę nocnik
aniołek spuszcza główkę
powiesz staruszkowi "szczęść Boże"
aniołek podnosi główkę
i tak dalej
potem idź spać
przyśni ci się aniołek albo diabełek
jak aniołek wygrałeś
jak diabełek przegrałeś
jak ci się nic nie przyśni
r e m i s


[Zażalenie]

Panie ministrze sprawiedliwości...
Pan mnie obraża.
Nie znam pana, ale widziałem pańską fotografię w gazecie
I czuję się głęboko obrażony,
Na nieszczęście nie tylko przez pana,
Większość instytucji państwowych i społecznych
Jest dla mnie afrontem,
Prawie wszyscy obywatele naszego państwa
Są obelgami skierowanymi bezpośrednio we mnie.
Doprawdy, nieraz zapytuję się komu zależało na zbudowaniu
Tak ogromnej machiny
Z architekturą, wojskiem, prawem i przestępczością,
Żeby mnie
Osobiście mnie nękać
Nawet na rogu ulicy zainstalowano ślepca, żeby mnie
Doprowadzał do szału.
A jakbyście tak np. przysłali mi paczkę z listem:
Panie Bursa
Jest pan niegłupim i niebrzydkim chłopcem
Ofiarowujemy panu tę oto parę butów nr 42
Podpisano: Ludzkość
Rząd
Wzgl. Rada Świata
Ale nie
Na to wam szkoda pieniędzy.
Ale na tworzenie całych ideologii i apostołów, z których
Każdy musi mieć co najmniej 20 par butów (w tym kozłowe
Z cholewkami), po to, żeby mnie robić na złość.
Na to jest grosz
Panie ministrze!
Do pana nie mam ostatecznie pretensji. Jest pan jedną
Gorzką pigułką wrzuconą mi ukradkiem (wasze dowcipy)
Do porannej kawy. Strawię i pana.
Ale prawo, co prawo na to?


[Zgaśnij księżycu]

Z misiem w rączkach zasnęło dziecko
Miasto milczy jak tajemnica
Przyczajony za oknem zdradziecko
Zgaśnij zgaśnij księżycu!

Księżyc srebrne buduje mosty
Księżyc płacze zielonymi łzami
Ksiezyc jest tylko dla dorosłych
Zasłoń okno zasłoń okno mamo.

Z wież wysokich przez liście szpalerów
Na dorosłych zstępuje księżyc
Synek ma trzy lata dopiero
Jemu jeszcze nie wolno tęsknić.

Jeszcze będą burzliwe noce
Srebrne miasta dużo goryczy
Wstań mamusiu zasłoń okno kocem
Zgaśnij zgaśnij księżycu!




[Melomani miasta Metz]
Melomani miasta Metz,
mecenasujący mez-
zosopranom-małolatkom
(może mniej - mężatkom, matkom
mrowia malców & matronom),
mruczą: - Marny masz metronom,
Mimi! Mdłymi merdnięciami
monotonnie Mimi mami
małowarta maszyneria...
Minus miasta Metz: mizeria
małoopłacalnych Muz!
Merkantylizacji mus
mchem mogiłę Muzom mości...
Mur mieszczańskiej mentalności:
mason, masarz, masażysta,
masochista, maszynista!...
Mierność mędrca, modelarza,
ministranta, metrampaża,
mierniczego, metodysty,
mitomana, medalisty,
mechanika, menadżera,
maga, męta, mima, mera!
Muzykalna ma młodzieży!
My, miejscowi milionerzy,
moc moralną mecenatu
maksymalizujmy! Matu-
rzystko-mezzosopranistko!
Miałżebym, minimalistko,
mierzyć moją miłość mini-
aturową miarką, Mimi?
Misją mą - monumentalna,
momentalna, monetarna
materializacja marzeń,
mózg mącących mgieł mirażem!
Motto: Marzysz - możesz mieć!
Miotaj, Mimi, monet miedź;
masakrując mą mamonę,
mów mi: - Muszę mieć mielone
mięso, mydelniczkę, mufkę,
miód, magazyn >>Moi<<, miętówkę!
Mienie - mieniem marnowanem?
Minie miesiąc - Mediolanem
Mniejszym mianujemy Metz,
miasto Muz, mazd, mezz. & mec.!



[Syberyjskie striptizerki]
Syberyjskie striptizerki
słyszą sardoniczne szmerki
sarkającej szpetnie sali
(sala - sami swoi, stali
smakoszowie strip-spelunek,
super-samczy swój stosunek
sygnalizujący spazmem
śmiechu, sykiem ,,Sssss!'', sarkazmem
Sybiraka-sybaryty):
,,Ściągać szuby, seniority!'';
,,Seniority? Skąd! Seniorki!'';
,,Starzejemy się, sikorki-
-sześćdziesięciosześciolatki?
Sklęsły słynne super-zadki?'';
,,Skandal! Szwindel! Szmalu strata!
Striptizerka - szpakowata!'';
,,Szokuj, sławo seks-salonów,
Szarmem swoich salcesonów!''
Satyrycznym szpilkom spekta-
torów stępia szpice sekta
starowierów; starowierzy
sądzą: ,,Skoro Seks się szerzy -
Seks stanowi sedno Sensu,
stąd slogany: SEKS-SZALEŃSTWU
SERCEM SPRZYJAJ, STAROWIERZE;
STRIPTIZERKI SZANUJ SZCZERZE!''
Solidarne stanowisko
siurpryzuje środowisko,
satysfakcjonując szereg
syberyjskich striptizerek.



[W Wiedniu wśród wielorybników]
W Wiedniu wśród wielorybników
wzmianka ,,WIEDEŃ: WZRASTA WYCHÓW
WIELORYBA (VEL WALENIA)''
wywołuje wiele wrzenia:
wrzasków, westchnień ,,Wreszcie!'', waleń
w werble, wołań ,,Wiwat waleń!'',
werwy, wrzawy, wiecowania,
wzajemnego winszowania:
,,Wiedeńczyku, wniosek wyłów:
wzrasta wychów ó wzrośnie wyłów!''
Wyławiacze-weterani
(w Wiedniu wręcz wenerowani)
wieszczą: ,,Wierzcie wieści! Weźcie
wędki: większy wyłów wreszcie!
W wigor Wiednia wkład wniesiecie:
wszak wieloryb w winegrecie
wiecznie wabił wiedeńczyka!
Wino, wdówka, wir walczyka?
Wszystko warte wdzięcznej wzmianki;
woń wszelako wątrobianki
wielorybiej wyznaczała
wszechideał wiktuała;
wyznaczała? - wciąż wyznacza!''.
Wyławiacza-wyjadacza
(współwiedeńczyk, więc współsmakosz!)
wiertło wątpień wierci wszakoż:
Wartoż wrzeszczeć? Wieści waga -
wielka; wniosek: wieść wymaga
właśnie wyciszenia wrzenia!
Wnet wywęszy woń walenia
w wodach Wiednia Węgier wraży,
wykorzysta wiec wędkarzy -
wściekła wrogość wzrośnie wszędy:
,,Wspólne wody - wspólne wędy!'',
,,Wolą Węgier - wykwint wiktu!'';
widać widmo wszechkonfliktu,
więc wierchuszka wojsk Wspólnoty
Wzdłużdunajskiej wodoloty
(wewnątrz: welocypedyści
wodni) wyśle (WRRRUUUM!), wymyśli
wyjście, wreszcie... - Wodogłowie
władz wojskowych! Wszak w wychowie
wieloryba (vel walenia)
wskutek właśnie wojsk wkroczenia
wystąpiła wyrwa wredna...
Widok współczesnego Wiednia:
wędkarz (wodoloty: WRRRUUUM!),
wzdycha, wpatrzon wzwyż: ,,Warum?''



[Zbereźnicy ze Zbaraża]
Zbereźnikom ze Zbaraża
zaraźliwy zez zagraża:
zje, zuch, zwykły zraz zbaraski -
zaraz zieją zeń zarazki;
zjadacz zrazu, zrazu zdrów -
zezem zarażony znów!
Zdaniem znawców zagadnienia,
ze zwykłego zagapienia
zbarażanin zbaraniały
(znaki zawsze zabraniały
zajadania zrazów!) zrazy
zeżre, zdrowe zaś zakazy -
,,ZRAZ (ZRAZ ZWłASZCZA ZAWIJANY)
ZASADNICZO ZAKAZANY!'' -
zlekceważy. Zatem: zaliż
znak zakazu znowu zwalisz,
zbirze ze Zbaraża, zjesz
zraz złowrogi? - (Zeżre, zwierz.)




Inne teksty autora

Andrzej Bursa
Andrzej Bursa
Andrzej Bursa
Andrzej Bursa