W samo południe na nieparyskim bruku
W lipca leniwy dzień,
W słońcu słodkim jak sen;
W samo południe na nieparyskim bruku,
Co wydarzyło się?
Oto spotkali się oko w oko
Na rogu dwu toczących wojnę ulic;
Z Nadbrzeźnej jedni wąskiej magistrali,
Zaś drudzy z ulicy Jezuickiej Rury.
Słońce powinno, ale się nie skryło
Za obłok biały na czas trwania bitwy,
Z Nadbrzeźnej czterech równych wzrostem było
I tamtych czterech; piąty się nie liczy.
(Szczeniak. Stał z boku, kiedy się starsi
Trzaskali.Kiedy sobie zęby i żebra liczyli.')
Ostro się wzajem trzaskali chłopcy;
Bez pudła chłopcy sypali się z garści;
W powietrzu błyskał tu i tam scyzoryk:
Urodą bliźnich któż by się tam martwił!
W samo południe na nieparyskim bruku
W lipca leniwy dzień,
W słoncu słodkim jak sen;
Pod niezmierzonym spokojem ogromu błekitu
Płynęła młoda krew!