ten dzień
w ślepym zaułku
pomiędzy szafką i nocnym stolikiem
lustrem z odbiciem nie mojej białej twarzy
(moja twarz świeci kolorami w radosnym zwierciadle pamięci)
ten dzień
w ślepym zaułku urodzony
umrze
na wysokim wniebowstępującym łóżku
i w kącie
pomiędzy moim policzkiem
a kreską ust
śpiewając cienkim ptasim głosem
przysiadł wychudły pocałunek
pamięć pocałunku
przywarta na wieczność do moich błękitnawych jak zmierzch ust
w ten dzień
w samotnym kącie
pomiędzy nocą - a nieprzebudzeniem
pomiędzy czymś - a nic
pomiędzy nim - a mną
rozegrał się akt 5 -
bez pożegnania - nisko