WIERSZ O ŚMIERCI

Józef Czechowicz

przez lazurowe płomyki fosforu

brzęk pobrzęk blach

brzeg czarnej wody trzciną porósł

czarną czarną jak ptak



kurzy się step mgieł siność

księżyc znowu księżyc stoi



wieńczony nie pomagaj słabym

szarymi skrzydłami trzepocze ich szept

płaczą ze słabości swojej

a to mąci świat jak wino



step siność stoi

na ziemi w miastach na mostach drogach

tłumy tłumy z okien bram drzwi

uciekają od siebie samych tłoczą się trwoga

brzęk pobrzęk blach drwi



wieńczony nam inaczej za wodą za wody szkliwem

ciche mignęły widziadła lecz księżyc obrócił je wniwecz

siwy tu zapach ziół wonny przetacza się namuł

pod falą która do trzcin szepcze to samo to samo



opodal kobiety niemłode łowią półmroku miąższ

dłońmi utkwione w gąszcz w niebieskich świateł gąszcz

za śladem stąpa chłopak smukły jak kąkol

niczyich oczu nie wabi łąka ta boża łąka

powieki zamknięte spokoju przydają twarzom

wieńczony oni nie widzą nie wiedzą nie marzą

a tutaj miłe dzieciątko piasek zsypuje do naczyń

rączkami wdzięcznie przebiera i także nie wie nie patrzy

młodzieńcy idą a śpią sandał ich rosę otrąca

ramiona pod chmury wznoszą omdlałe pewno od bitwy

sen je dymem zasnuwa tu nie ma nie było słońca

skądże przylecą modlitwy



pochyl się dziewczę w welonie i róż girlandzie białej

bo całun to piana welonu kwiat śmierci ślubu całun

a ci stojący obok zwróceni ku pustce nieba

czy też naprawdę są razem na wonią duszących stepach



o ludzie ludzie w trawach ludzie nad wodą czarną

jeden was urok ogarnął jeden nas urok ogarnął

starcy chłopięta matki ja i dzieciątko dziewice

wieńczony

to samo to samo to samo

pod księżycem

Inne teksty autora

Józef Czechowicz
Józef Czechowicz
Józef Czechowicz
Józef Czechowicz
Józef Czechowicz