MAŁY MIT

Józef Czechowicz

zgasł wieczór i obłoków aluminium

w oknie twarz unieś

ostatnie to linie

giną w czarnych jedwabi łunie

z mroków

udręki posuch

głos idzie żałosną steczką

w kołysce kroków

tego głosu

uśnij syneczku syneczku



świergocą miotacze gwiazd

aż cienko szyba się odzywa

dusi powolnie jak gaz

kołysanka nieprawdziwa

ale

cieknie z pogańskich parowów

parna osłoda nocy

znowu

tyle kochanej niemocy

syneczku



zasypią cię czarne róże

sen pod ciało podłoży się płomykiem

sierpem

a za sierpem wiosna zasadzka



zasypano godziny cacka

niepamiętania kurzem

syneczku syneczku



sobie nucę

siebie smucę

ciebie

nigdy nie było

Inne teksty autora