WE CZTERECH

Józef Czechowicz

Rozwija się dróg gwiezdnych rulon

ziemia się toczy za Zwierzem

jak przetrwać noce cwałujące do bólu

dni fabrykę huczącą jak przeżyć



Na beton mlecznych szlaków się wzbić

jednym pływackim rzutem ramion

i już stopy biegnące po łące nieba

trawę gwiazd łamią

Jest nas czterech na starcie

jest nas czterech na złotej linii komety

jest nas czterech (to ja jestem czwarty)

jest nas czterech celujących do mety



Wprzód!



Podrywają się grzbiety wygięte

głowy biegną rozkrzyczane przed ciałem

bieg smaga nagich jak prętem

gdzie radość gdzie żałość

W locie

zdeptały wszechświat stopy nasze

w wichurze migających czerni i rozzłoceń

w kurzawie

runęły groby i ołtarze



Tak ogromny jest lot ku sławie

Jest nas czterech rzuconych jak globy

jest nas czterech

jest nas czterech pijanych sobą

jest nas czterech



W wonnych snujących się dymach biegnie Konrad

gronami wina potrząsa tyrs wyciąga przed siebie

niesie go mądrość ostatnia radość stara i mądra

winem przez wino na winie po niebie



A tam jak strzała z luku bursztynowych chmur brzegiem

przelatuje lotem bez zmęczenia poeta Wacław

on na pewno w aksamitnym tygrysim biegu

piersi obłąkanych pędem nie roztrzaska



I Stanisław tętniący stopami jak we śnie

finisz biorąc z wysiłkiem nadmiernym zbyt ciężko

nie zawoła do siostry śmierci weź mnie

chyże nogi umkną umkną przed klęską

Winograd spokój chyżość

do nich to meta nadbiega nieznana

obłoki pod stopami jak na sznur się naniżą

piorun zwycięsko strzeli na tryumf jak granat



Biegnę biegnę jak życie człowiecze

razem witam i razem już żegnam

lot jakbyś rzucił mieczem

ale nie wiem

matko nie wiem czy dobiegnę

Inne teksty autora