O, zejdź mi w sonet - jest sztywny i złoty,
Jakby to Calder ciął mu wiatr i listki;
Ręką przesuniesz, a zmieni się wszystki,
Nowe utworzy dla ciebie ogrody.
O, zejdź mi w sonet - tak sztywny z tęsknoty,
Tak złoty z echa twoich kroków bliskich;
Już chudych ptaków rozbrzmiewają gwizdki,
O, już się spłoszył cynfoliowy motyl.
Kroczysz przez sonet - przez kroje blaszane,
A one zawsze zwrócone w twą stronę
Piją energię z twych lekkich oddechów...
Bo są to wizje zaledwie nazwane,
Bo są to formy nieledwie znaczone;
Tyle umieją - co zginąć w pośpiechu...
Jakby to Calder ciął mu wiatr i listki;
Ręką przesuniesz, a zmieni się wszystki,
Nowe utworzy dla ciebie ogrody.
O, zejdź mi w sonet - tak sztywny z tęsknoty,
Tak złoty z echa twoich kroków bliskich;
Już chudych ptaków rozbrzmiewają gwizdki,
O, już się spłoszył cynfoliowy motyl.
Kroczysz przez sonet - przez kroje blaszane,
A one zawsze zwrócone w twą stronę
Piją energię z twych lekkich oddechów...
Bo są to wizje zaledwie nazwane,
Bo są to formy nieledwie znaczone;
Tyle umieją - co zginąć w pośpiechu...