"Wyspa Gorgon"

Tadeusz Miciński

Wonny srebrzysty kwiat orchidei - miłość zbłąkana w czarnej zawiei - skrzydła rozpuścił nad nią krwawy sęp - biedna królewna, gnijąca wśród kęp!... Tęczami śniegu migoce ten kwiat, ale się rdzawy w nim przesącza jad - w słońca uściskach motyl drga leciuchno, w mroku się jarzy zielonawe próchno. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Wielu młodzianów legło u mych stóp - mroźny, głęboki zapadał się grób - księżyc się wznosi nad górą pustyni, pałac samotny jak serce bogini. Wśród nocnej ciszy miedziane Centaury płyną w cieśninach i grają w litaury; chrapliwym dźwiękiem swych poczwórnych płuc świadczą, że kona ich z miłości wódz. Syczącą głownię rzuciłam do nóg - inny mię pojął - tam w podziemiach - bóg! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Centaurze młody, sercem obłąkany, na dno kraterów zwiedli Cię szatany. Wiatr zimnej nocy dworzec mój zapalił, bór się w gałęziach opalonych żalił, i poszłam w ciemność - czerwoną od łun - - oczy objawień pełne i run. Słońce, gdy skrzydła swe opuszcza w mrok, tygrys raniony, gdy się pręży w skok - taką ma krwawość i taki ma wzrok. A śpiew na falach łamał się wśród burz. - Tam, gdzie już słońce nie odwiedza krain, - lecz harfiarz ciemny - starzec Wajnemain - przyciąga z głębin ciche światło mórz - - płynę wygnaniec, zabójca ojczyzny, - [czasem mi tylko pachnie zagon żyzny] - okręt steruję na złowrogi prąd, - aby ominąć Gorgon śpiewnych ląd. - Orki, Meduzy, czarne Kaszaloty, - i wód miraże i tęczowe groty - [fale mi szumią jakby pokos traw - i śnię - mój dworzec z jodeł pośród raf]. - Na trąbie wodnej Norny mi zagrały - okręt wirując poleciał na skały... Gościu! Gorgony ty się boisz łon? słuchaj, jak bije Ci wieczorny dzwon. Tam nad jeziorem błękitnych lotosów gwiazdę Twych natchnień przypnę do mych włosów - kogo ja dotknę - ten nie wstanie już z sennego łoża moich czarnych róż. W jedwab Cię miękkiej otulę niewoli, serce mi oddasz, które jeszcze boli - słuchaj - rzuciłam je w świetlaną toń - teraz na skrzydła moje pochyl skroń. Hymn Twój poniesiesz umarłym narodom, ja nieśmiertelną jestem, w śmierci młodą - nie drżyj - to ramion moich tuli chłód - na Eleuzyjskich polach jest Twój lud. Zaklnę Cię w kamień i poświęcę bogom, skrzydeł anielskich będziesz tlił pożogą, patrząc na morza, nie czekaj nikogo, wsłuchany w gwiazdy - idź Samotną Drogą. Jam jest Gorgona, - kochanku mych łon - słyszysz - wieczorny znów Ci zagrał dzwon. Przy grobie Medyceuszów - W. Dyzmańskiemu.

Inne teksty autora

Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński
Tadeusz Miciński