Enclavado pies y manos en un madero
y en cruz, con tormentos inhumanos
que
me respondeys Maranos malvados
perros
sin luz.
(Hurtado 1557)
Gwoździami za ręce i nogi przybity
do
drewna i krzyża w nadludzkiej
męczarni -
bez świateł.
Bujnie zroszony mój ogród krwią.
Z lochów tych na świat nie wyjdzie jęk.
Braciszków moich wiedli do męk -
[a dzwony dzwonią...] - kleszczmi ich rwą.
Lampka im zżarzy skórę do trzew,
na dybach zwisną jak harfa strun -
a krzyż zielony z krepą wśród łun,
jako nadziei bluźnierczy krzew.
Oczy ich próchnem świecą, jak duchów -
usta zgniecione byczym pęcherzem -
i tak przed ojcem staną kacerzem,
w drewnianej klatce, z brzękiem łańcuchów.
A łzy tych gromnic na twarz kapiące,
nie tak bolesne, nie tak gorące.
y en cruz, con tormentos inhumanos
que
me respondeys Maranos malvados
perros
sin luz.
(Hurtado 1557)
Gwoździami za ręce i nogi przybity
do
drewna i krzyża w nadludzkiej
męczarni -
bez świateł.
Bujnie zroszony mój ogród krwią.
Z lochów tych na świat nie wyjdzie jęk.
Braciszków moich wiedli do męk -
[a dzwony dzwonią...] - kleszczmi ich rwą.
Lampka im zżarzy skórę do trzew,
na dybach zwisną jak harfa strun -
a krzyż zielony z krepą wśród łun,
jako nadziei bluźnierczy krzew.
Oczy ich próchnem świecą, jak duchów -
usta zgniecione byczym pęcherzem -
i tak przed ojcem staną kacerzem,
w drewnianej klatce, z brzękiem łańcuchów.
A łzy tych gromnic na twarz kapiące,
nie tak bolesne, nie tak gorące.