Litościwy Władzio

Władysław Bełza

 

 

Wracał ze szkoły żwawy Władeczek,
Już w trzeciej klasie, choć taki mały;
A wtem z jednego z wróblich gniazdeczek,
Co tam na drzewach w górze wisiały,
Wypadł wróbelek biedny, maleńki,
Nieopierzony, o żółtym dziobie;
Więc go Władeczek ujął do ręki,
Myśląc, że ptaszka wychowa sobie.

I wnet wróciwszy, w własne łóżeczko
Położył ptaszka, — dał chleba, maku,
Potem mu ciepłe usłał gniazdeczko,
I ciągle myślał o swoim ptaku:
Czy mu też dobrze za klatki kratą?
Czy ma, co trzeba, o każdej porze?
I ucieszony wołał: — „Patrz, tato,
Nigdzie mu lepiej być już nie może!"

— „Prawda, mój synku! odparł mu tato,
Może on wdzięczny za serce twoje;
Lecz nie zapomnij, że teraz lato,
Że ptaszek skrzydeł posiada dwoje;
Że może biedny, z za szczebli klatki,
Choć mu tu dobrze, choć ma co trzeba,
Tęskni nieborak do ojca, matki,
I do słoneczka, co świeci z nieba"?

Spoważniał Władzio i rzekł: — „Mój Boże!
To go odnieśmy do jego mamy,
Pójdziemy razem, to łatwiej może,
Wśród drzew gniazdeczko ptaszka poznamy!"
I poszli. — Władzio puścił wróbelka,
Nawet nie płakał po jego stracie;
Bo radość jego w tem była wielka,
Że mógł go wrócić mamie i tacie.

Inne teksty autora

Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza
Władysław Bełza