Kapłan którego bóstwo zstąpiło na ziemię
w rozwalonej świątyni ludzką ukazało twarz
bezsilny kapłan który podnosząc ręce wie że z tego ani deszcz ani szarańcza ani urodzaj ani gromobicie
- powtarzam zetlały werset a tą samą inkantacją zachwytu
szyję rosnącą do męczeństwa uderza płaska dłoń naśmiewcy
mój święty taniec przed ołtarzem widzi tylko cień z gestami ulicznika
- a jednak podnoszę oczy i ręce podnoszę śpiew
i wiem że dym ofiarny dążący w zimne niebo zaplata warkocz bóstwu bez głowy |