przypowieść o emigrantach rosyjskich

Zbigniew Herbert

 

Było to w roku dwudziestym
a może dwudziestym pierwszym
przyjechali do nas
rosyjscy emigranci

bardzo wysocy blondyni
o marzycielskich oczach
z kobietami jak sen

kiedy przez rynek przechodzili
mówiliśmy - wędrowne ptaki

chodzili na ziemiańskie bale
szeptano wokół - co za perły

ale gdy gasły światła zabaw
bezradni zostawali ludzie

szare gazety wciąż milczały
i tylko pasjans się litował

milkły gitary za oknami
i nawet bladły oczy czarne

wieczorem do rodzinnych stacji
zawoził ich samowar z gwizdkiem

paru latach mówiono
tylko o trojgu
o tym który zwariował
o tym który się powiesił
i o tej do której chodzili mężczyźni
reszta żyła na uboczu
i wolno obracała się w proch

    Tę przypowieść opowiada Mikołaj
    który rozumie konieczność dziejów
    aby mnie przerazić to znaczy przekonać

Inne teksty autora

Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert