W pracowni

Zbigniew Herbert

 

 

Lekkim krokiem

przechodzi

od plamy do plamy

od owocu do owocu

 

dobry ogrodnik

podpiera kwiat patykiem

człowieka radością

słońce błękitem

 

potem

poprawia okulary

nastawia herbatę

mruczy

głaszcze kota

 

Pan Bóg kiedy budował świat

marszczył czoło

obliczał obliczał obliczał

dlatego świat jest doskonały

i nie można w nim mieszkać

 

za to

świat malarza

jest dobry

i pełen pomyłek

 

oko chodzi sobie

od plamy do plamy

od owocu do owocu

 

oko mruczy

oko uśmiecha się

oko wspomina

 

oko mówi można wytrzymać

gdyby tylko udało się wejść

do środka

tam gdzie był ten malarz

bez skrzydeł

w opadających pantoflach

bez Wergiliusza

z kotem w kieszeni

fantazją dobroduszną

i nieświadomą ręką

która poprawia świat

Inne teksty autora

Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert
Zbigniew Herbert