Nieraz, do światła przywykły wśród lata,
Motyl biedaczek, na oślep, samochcąc,
Przed okiem ludzkim jak przed światłem lata,
Z czego sam ginę, drugim ból przynosząc.
Tak ja wciąż latam dookoła słońca
Fatalnych oczu, skąd tyle słodyczy.
Miłość rozsądku nie zna, ślepa, rwąca,
Mądrego zawsze pragnący przechytrzy.
Widzę ja dobrze oczy nieprzychylne,
Wiem, że mnie one zabija i rzucą,
Że ból zwycięży uczucie bezsilne.
Znów mnie oślepia miłość, jak przyjemnie!
Nie los mój - przykrość opłakuję cudzą.
Duch sie już zgadza na tę śmierć, co we mnie.
(tłum. Jalu Kurek)
Motyl biedaczek, na oślep, samochcąc,
Przed okiem ludzkim jak przed światłem lata,
Z czego sam ginę, drugim ból przynosząc.
Tak ja wciąż latam dookoła słońca
Fatalnych oczu, skąd tyle słodyczy.
Miłość rozsądku nie zna, ślepa, rwąca,
Mądrego zawsze pragnący przechytrzy.
Widzę ja dobrze oczy nieprzychylne,
Wiem, że mnie one zabija i rzucą,
Że ból zwycięży uczucie bezsilne.
Znów mnie oślepia miłość, jak przyjemnie!
Nie los mój - przykrość opłakuję cudzą.
Duch sie już zgadza na tę śmierć, co we mnie.
(tłum. Jalu Kurek)